środa, 24 września 2014

Rozdział 6

Usiadłam obok Nialla, siadając tym samym tak,że z mojej lewej strony siedział Liam. Louis podszedł do wielkiej plazmy i z szafki pod nią zaczął przeglądać różne filmy,szukając tego,który będzie najlepszy. W końcu wyprostował się trzymając w prawej ręce okładkę jakiegoś filmu.
- Mam! Może być "Last Vegas"? - spytał nas,lecz patrzył wyczekująco na mnie. Chłopaki pokiwał głowami i czekali,aż ja coś powiem.
- Niech będzie. Mój brat był na tym w kinie i słyszałam,że jest całkiem niezły. - posłałam im uśmiech.
- W takim razie zaczynamy. - niebieskooki włożył płytę z filmem do odtwarzacza. Po chwili już na wielkim ekranie pojawiły się pierwsze napisy.

~*~

Właśnie skończył się film, a ja nie mogłam złapać oddechu. Wszyscy bardzo się śmialiśmy z niego. Okazał się on strzałem w dziesiątkę. Historia 4 starszych facetów, którzy szaleją na starość będzie w mojej pamięci jeszcze przez jakiś czas. Genialna komedia.
- Do..dobra,ogarnijmy się ju...już. Hahaha! - Niall nie wytrzymał i znów parsknął śmiechem.
Otarłam łzy z policzków patrząc ukradkiem na każdego z chłopaków. Kiedy nie było przy nich Styles'a byli całkiem w porządku,jak normalne nastolatki. W sumie nie wiem czy o nich można tak powiedzieć, skoro mają już po dwadzieścia lat. 
Spojrzałam na rozwalone puste pudełka po pizzy,które leżały przed nami. Postanowiłam,że pomogę im to posprzątać,zanim pojadę. 
Wstałam i chwyciłam dwa pudełka i dwie puste butelki po coli. Louis natychmiast się zerwał.
- Daj,pomogę ci. - chłopak wziął resztę talerzy i pudełek,niosąc wszystko do kuchni. Poszłam z nim.
Odstawiłam wszystko na blat z czego butelki pogniotłam i wyrzuciłam do oddzielnego worka. Talerze powkładałam do zmywarki, po czym umyłam ręce.
- Wiesz...jesteś całkiem fajna. Niall miał rację. - usłyszałam niedaleko siebie.
Wytarłam dłonie w suchy ręcznik papierowy,po czym wyrzuciłam go do kosza. Odwróciłam się do niego.
- Dziękuję,chyba. - posłałam mu ciepły uśmiech. - A mogę wiedzieć,dlaczego Niall miał rację i co do czego?
- No wiesz...byliśmy co do ciebie uprzedzeni i w ogóle. Ale Niall powiedział,że jesteś całkiem fajna i zabawna i powiedział,że zapozna nas z tobą i się o tym przekonamy. - usłyszałam.
Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam w jego stronę prawą rękę.
- Nigdy nie mieliśmy okazji,żeby na spokojnie się poznać. Effy jestem,a ty? - chłopak zaśmiał się,ale podał mi dłoń.
- Louis,ale dla przyjaciół Lou,Tommo bądź Boobear. - tym razem to ja się zaśmiałam.
- Niezłe masz te ksywki Tommo. - pokazałam rząd swoich równiutkich zębów.
- Nie martw się. Tobie też jakąś niedługo wymyślimy.

~*~

Weszłam do salonu,gdzie aktualnie chłopaki kłócili się na temat jakieś gry video.
- Dobra chłopaki,ja chyba się już będę zbierać, późno jest. - spojrzałam zegar stojący na komodzie.
- Coooo?! - Niall wykrzyknął zaskoczony.
- A nie możesz zostać na noc? - Liam zaproponował.
- Że co? Dajcie spoko, mój ojciec mnie chyba zabije. Poza tym już wystarczająco długo siedzę wam na głowach. - spuściłam wzrok na swoje skarpetki.
- Chyba sobie żartujesz! Jest już późno i ciemno,nie będziesz dzwonić po tatę i kazać mu się wlec przez pół miasta,zostajesz dzisiaj u nas i koniec, kropka. Dam Ci jakieś ciuchy i znajdziemy ci pokój. - Niall nie dał mi dojść do słowa. - Daj mi swoją komórkę. - rozkazał. 
- Ale po co? - zdziwiłam się.
- Po prostu mi ją daj. - oddałam mu mój telefon z widocznym wahaniem.
- Zayn,wiesz co robić. - podał telefon Zayn'owi,a ten odblokował ekran i coś wcisnął, po czym przyłożył go do ucha. Chwilę czekał,by po chwili się odezwać.
- Dobry wieczór, panie Sparks, z tej strony jej nowa koleżanka ze szkoły, Samanta. - Pewnie się dziwicie,że to on dzwoni,w końcu jest chłopakiem. Gdyby nie to,że tak umiejętnie zmienił głos,że brzmi jak dziewczyna. - Chciałam panu powiedzieć,że nie musi pan przyjeżdżać po Effy. Chcemy się lepiej poznać,a jeden wieczór to za mało. Mogłaby dzisiaj zostać u mnie na noc? - chwilę poczekał,słuchając co mój tata ma do powiedzenia. Zacisnęłam zęby na dłoni, próbując stłumić mój śmiech. - Ojeju,dziękuję panu bardzo. W takim razie już nie przeszkadzam, dobranoc panu. Mła! - cmoknął na koniec rozłączając się. Nie wytrzymałam.
Parsknęłam takim śmiechem,że aż się oplułam. Widocznie nie tylko ja,bo chłopaki leżeli na ziemi i tarzali się ze śmiechu.
- Tak to załatwia profesjonalista. - Zayn mrugnął do nas wszystkich okiem, powodując u nas kolejną dawkę niepohamowanego śmiechu. Wspaniale. 

~*~

Wstałam po cichu,żeby nikogo nie obudzić. Odkryłam kołdrę ze swojego ciała i delikatnie stanęłam na drewnianych panelach. Miałam na sobie bokserki Nialla i jakąś jego przydużą koszulkę,która sięgała mi do połowy ud. Spałam w łóżku z Niall'em. Nie wstydziłam się go,więc aż tak bardzo się nie opierałam,kiedy to zaproponował.
Podeszłam cicho i ostrożnie do drzwi,otwierając je i wychodząc na korytarz. Wszyscy poszli spać już jakieś dwie godziny temu. Aktualnie jest 2 w nocy. 
Poszłam do kuchni i zapaliłam światło. Chwyciłam moją wcześniejszą szklankę i nalałam do niej wody z kranu. Zawsze w nocy chce mi się pić. Już się do tego przyzwyczaiłam. 
O mało nie upuściłam szklanki i nie krzyknęłam,gdy poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Natychmiast odstawiłam szklankę i odwróciłam się do tego 'ktosia'. Oczywiście. Harry.
- Mogę wiedzieć,co ty tu do cholery robisz? - spytał się mnie z tą swoją chrypką w głosie. Spojrzałam na niego. Miał poczochrane włosy i tylko czarne,obcisłe bokserki na sobie. Rany boskie.
- Ciebie to chyba nie powinno obchodzić. - już miałam odejść,kiedy jego ręce docisnęły moje biodra do blatu, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Mieszkam tu,więc chyba raczej tak. - cisnął we mnie swoje złe spojrzenie.
- Jestem tu na noc. - wyjaśniłam obojętnie, choć w środku toczył się prawdziwy huragan, gdy zdałam sobie sprawę, że jego ręce przesunęły się na talię.
- Ach,tak? A to niby u kogo? - rzucił mi rozbawione spojrzenie.
- U Nialla. Wiesz, to było trochę niebezpieczne, zważając na to, że  kiedy skończyliśmy nasze kumpelskie spotkanie było już późno i ciemno. Chłopaki bali się mnie wypuścić. - posłałam mu fałszywy uśmiech.
- Chłopaki? - spojrzał na mnie nie dowierzając.
- Tak, masz z tym jakiś problem? Są moimi kolegami, więc dlaczego mielibyśmy się nie spotykać?
- Kolegami? A to niby od kiedy?
- Od dzisiaj. Zresztą wiedziałbyś to, ale podobno cię nie było.  A tak poza tym, to przyszłam tu tylko po to, żeby się napić, a nie spowiadać ci z mojego życia i tego co z nim robię. - próbowałam go odepchnąć, ale on złapał moje nadgarstki i umieścił je na swojej klatce piersiowej. - Odwal się w końcu ode mnie, okej?!
Uśmiechnął się leniwie.
- Nie mogę tego zrobić. - odpowiedział cicho.
- A to niby dlaczego? - mój głos nie był już taki pewny, ponieważ jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mnie.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Ponieważ widzę, jak na ciebie działam. - mówiąc to, przejechał dłonią po moim odkrytym ramieniu, wywołując momentalnie tam gęsią skórkę. - Jak reaguje twoje skóra, kiedy ją dotykam. - dotknął mojej szyi. - Jak drży ci głos, kiedy patrzę ci prosto w oczy i do ciebie mówię. - zrobił tak dokładnie, przez co zadrżałam. - I widzę twoje oczy, w nich kryje się wszystko. - rzucił.
- A skąd ty do cholery możesz wiedzieć co ja czuję? Pieprzony telepata się znalazł. - przewróciłam oczami.
- Ona też była taka zadziorna...-wyszeptał tak cicho, jakby do siebie, że ledwo co usłyszałam co mówi.
Zamarłam.
Pewnie mówi o tej dziewczynie, o której opowiadał mi Niall. Jego byłej dziewczynie.
- O czym ty do choler...
Nie dokończyłam, ponieważ przycisnął swoje usta do moich.
Nie chciałam odwzajemniać tego pocałunku. Jeśli w ogóle można go tak nazwać. Całował mnie tak, jakby jutra miało nie być.Wciąż miałam mocno zaciśnięte usta, ale kiedy złapał za moje pośladki wypuściłam cichy jęk i otworzyłam usta, momentalnie dając mu dostęp do mojego języka. Złapał mnie za nie i podniósł do góry, zaś je oplotłam jego biodra moimi nogami przyciągając bliżej siebie. Posadził mnie na blacie i przysunął się bliżej chwytając mnie za biodra. Po chwili z pocałunkami przeszedł na moja szyję, gdzie po chwili zrobił mi malinkę.
Kiedy jednak jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę nagle się ocknęłam. Natychmiast go odepchnęłam od siebie i zeszkoczyłam z wysokiego blatu. Chyba najwyraźniej źle to zrobiłam,bo poczułam przeszywający ból w prawej kostce. Starałam się zignorować ten ból i spojrzałam na Harry'ego.
- Kurwa,odbiło ci?! - warknęłam na niego.
- Nie mów,że ci się nie podobało. - na potwierdzenie jego słów wytarłam swoje usta dłonią i splunęłam na niego.
- Zapamiętaj to sobie! Nie jestem twoją kolejną dziwką,którą sobie wyruchasz, a następnie porzucisz gdzieś w rowie, poniżaną i zranioną. Odpieprz się w końcu ode mnie. - powiedziałam wściekła.
- Zobaczysz,jeszcze sama będziesz chciała wskoczyć mi do łóżka. Wszystkie tak robicie. - prychnął. Że niby z wyższością? Palant.
Już nic się nie odezwałam,bo po prostu szkoda było na niego słów. Jedynie pokręciłam żałośnie głową w jego kierunku,  machnęłam ręką na niego i odwróciłam się w stronę wyjścia z kuchni. Miałam tylko napić się wody.
Przez bolącą nogę nie mogłam normalnie chodzić. Spojrzałam na nią. Kostka już nieźle mi spuchła. No ładnie.
- Em...wszystko w porządku? - usłyszałam go. Mogłam przysiądz, że właśnie pobiera swój kark.
- Nie udawaj,że Cię to obchodzi. Idź się dalej pierdol ze swoimi koleżankami,a mnie zostaw w pokoju. - nie dałam mu już dojść do słowa,tylko jakoś szybko podreptałam do pokoju Nialla.
Otworzyłam po cichu drzwi i zamknęłam je. Wsunęłam się pod kołdrę i przykryłam się nią. Nagle poczułam jak ręka Nialla owija się wokół mojej talii.
- Gdzie byłaś? Wszystko w porządku? - usłyszałam szept blondyna przy swoim uchu.
- Tak,jest okej. Byłam się napić tylko wody.
- W porządku. Śpij dalej,mała. - pocałował mnie w czubek głowy i mocniej przytulił do siebie.
Czułam,że już nie zasnę tej nocy.
Pieprzony Harry Dupek Styles.


-----------------

Łapcie kolejny miśki! :)




sobota, 20 września 2014

Rozdział 7

* Effy POV *

Z samego rana obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:24 Postanowiłam więc wstać, bo i tak za 20 minut mam być w pracy. Super! Przez całą noc nie zmrużyłam oka i przewracałam się z jedną na drugą stronę. Dopiero udało mi się zasnąć nad ranem, a teraz muszę iść charować tyle godzin. Dzięki Styles! Nie zadowolona odwróciłam się w drugą stronę. Obok nie było już Niall'a. Nic dziwnego, przecież kto do tej godziny jeszcze śpi. Zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Przebrałam się w wczorajsze ubrania i stanęłam przed lustrem zastanawiając się co by tu ze sobą zrobić. Czemu on nie ma tutaj jakiś kosmetyków!? Dobra to było akurat głupie pytanie. Obmyłam twarz zimną wodom i rozczesałam włosy. Jeszcze raz przejrzałam się w lusterku. Nie było najgorzej, więc zeszłam na dół. W domu panowała głucha cisza. Może nie było nikogo?
- Tutaj jestem. - usłyszałam głos Niall'a dochodzący z kuchni, udałam się więc w tym kierunku. Nie było to proste, gdyż ich dom był ogromny. W pomieszczeniu zobaczyłam Horan'a jedzącego kanapki. Uśmiechnęłam się do niego.
- Choć zjesz coś. - zaproponował popijając herbatą.
- Nie, dzięki muszę lecieć do pracy. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Zresztą nawet gdyby mi się nigdzie nie spieszyło i tak bym tu nie została. Im szybciej stąd wyjdę tym lepiej dla mnie.
- Może jednak? - wstał z miejsca kierując się w moją stronę.
- Nie, Zaraz będę spóźniona. Gdzie są drzwi? - zapytałam wychodząc na ogromny korytarz.
- No dobra jeśli nie chcesz nie będę naciskał... - widziałam na jego twarzy rozczarowanie, ale nie chcę się napatoczyć na Stylesa. Nie czuję się tutaj zbyt komfortowo. - Choć za mną. - minął mnie i ruszył w głąb domu. Mijaliśmy ogrom pokoi i krętych korytarzy. Ciekawiło mnie co jest za każdymi z tych drzwi. Po jakimś czasie dotarliśmy do celu.
- Dziękuję za wszystko. - posłałam mu szczery i delikatny uśmiech. 


- Nie ma za co. - również się uśmiechnął, ale to nie był ten uśmiech co kiedyś. Ogólnie zdawał się być inny, jakby coś go dręczyło... Nie zagłębiając się w szczegóły pożegnałam się z nim i opuściłam ten "pałac".
 Zbierałam na studia, więc każdy grosz się liczy, gdyż u nas w domu się nie przelewa, a Mike cały czas imprezuje zamiast mi i tacie pomóc. Dzień toczył się bardzo spokojnie. Na zewnątrz pogoda strasznie się zepsuła i cały czas padało, więc naprawdę nie spodziewałam się wielu klientów. Jak zwykle wpadło kilka staruszek, obejrzeć nowe płyty dla wnucząt, faceci, którzy ciągle zamieniali płyty. Nie mogli się zdecydować, a to metal, a to rap. Pojawiło się też parę nastolatek zainteresowanych jedynie popem. Dopiero o 16:00, gdy miałam przerwę na drugie śniadanie mogłam odpocząć. Stałam tyłem do drzwi i układałam płyty, gdy usłyszałam jak po pomieszczeniu rozległ się bardzo znajomy dźwięk, dzwonka wiszącego nad drzwiami. Na chwilę serce mi zamarło, bo przestraszyłam się, że to Harry, więc jak najszybciej odwróciłam się na pięcie w stronę hałasu. Do środka wpadła jakaś bardzo drobna osoba i niezbyt wysokiego wzrostu. Całkowite przeciwieństwo Styles'a. Miała na sobie ni zieloną, ni szarą kurtkę. Z pod kaptura wystawały blond loki. Była to kobieta. Poczułam ogromną ulgę, widząc, że to jednak nie mój prześladowca. Dziewczyna jednak odwróciła się do mnie z szerokim uśmiechem. Była to Lola.

Moja najlepsza i zarazem jedyna przyjaciółka jaką miałam. Zresztą jak to mówią nie liczy się ilość, ale jakość.
- Co ty masz taką minę jak byś ducha zobaczyła? - zapytała tajemniczo powstrzymując się od śmiechu.
- Lola! - Szybko podbiegłam do przyjaciółki i rzuciłam się jej w ramiona. Jakimś cudem mnie złapała i wybuchła śmiechem.
- Coś się stało? Nigdy nie reagowałaś tak na mój widok no chyba, że coś się zmieniło przez ten czas? - w jej głosie wyczułam zmartwienie, ale mogłam się założyć, że na jej twarzy wciąż widnieje uśmiech. Odsunęła mnie trochę mierząc mnie wzrokiem.
Przewróciłam oczami, nie odpowiadając. Przytuliłam się do niej mocniej.
- Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę? - spytałam odrywając się od niej.
- Hmmm.... Jest godzina 16:00 a dokładnie 16:24, więc się domyśl. - odpowiedziała tajemniczo spoglądając na zegarek w swoim telefonie.
- No mam przerwę... - przerwała mi.
- A co za tym idzie? - bezradna wzruszyłam ramionami.
- Zabieram cię na obiad do restauracji.
-Nie wiem czy to dobry pomysł…- zauważyłam.
Lola nie wie nic, że byłam u chłopaków na noc w ich domu, a co gorsza o tym jak fatalna jest moja sytuacja przez Harry'ego. 
-Bardzo dobry. - odpowiedziała krótko.
 Przewróciłam oczami, bo naprawdę nie miałam ochoty tam iść, a musiałam się zgodzić. Założyłyśmy kurtki, ale gdy wyszliśmy na zewnątrz, okazało się, że przestało już padać. Cały czas zastanawiałam się kim tak na prawdę jest Harry i jego banda.
- Słyszysz mnie? - z myślenia wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki. Poczułam się głupio, że jej nie słuchałam.
- Masz jakiś problem? Co się z tobą dzieje? - była tak bardzo poważna jak nigdy. Lola należała do osób radosnych w każdej sytuacji, ale nie dzisiaj.
- Nie. Wszystko jest w porządku... - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Dobra, Effy, naprawdę nie musisz mi opowiadać wszystkiego ze szczegółami - dodała, gdy zobaczyła, że nie jestem jakoś szczególnie chętna, by wyjaśniać cokolwiek.
- Wystarczy mi, że powiesz jak ten problem się nazywa, resztę mogę sprawdzić sama…
- No co ci szkodzi - błagała. 
Może rzeczywiście już pora powiedzieć prawdę.
- Nazywa się Harry… Harry Styles - powiedziałam po chwili. Była przerażona...
- Boże, Sophie, proszę cię, powiedz, że to taki żart. Dlaczego od razu gdy pojawiłaś się w naszej szkole przyciągasz uwagę właśnie jego!?- złapała mnie za ramię, zaniepokojona, ale nie mogłam docenić tego gestu.
- Nie możesz dać mu się zaliczyć. - powiedziała słabo. Jej oczy mówił coś, czego usta nie chciały. Ona też musiała mieć coś z nim wspólnego.
- Wiem, Nie mam zamiaru spędzić pierwszego razu z jakimś popierdolonym szowinistą! - spuściłam głowę w dół patrząc na moje buty.
- Ja tak zrobiłam. - odpowiedziała prawie nie słyszalnie, a ja spojrzałam w jej stronę.

Zapadła cisza. Jej oczy stały się zimne i po chwili napłynęły do nich łzy. Nie były już tak piękne ostro błękitne tylko przysłonięte szarością
-Co?- zająknęłam się.- Ale… ty?
-Harry Styles jest znany z tego, że dostaje to, czego chce - wyjaśniła gorzko.
- Jego koledzy i wrogowie też- dodała ponuro po chwili.
Moje zszokowane spojrzenie wypalało każde możliwe miejsce na które przeniosłam wzrok.
- Co ja mam zrobić? - powiedziałam w końcu.
- Nieważne jaką decyzję podejmiesz, będę przy tobie, Effy. - uśmiechnęła się lekko.

* Harry POV *



Otworzyłem drzwi z rozmachem,tak bardzo, że po pomieszczeniu rozległ się głośny huk. Przestąpiłem próg, wchodząc do zatłoczonego i barwnego wnętrza. Większość oczu skierowała się na mnie. Niektórzy natychmiast odwrócili wzrok, licząc chyba że tego nie zauważę. Inni skinęli mi głową w ponurym geście rozpoznania, a naprawdę nieliczni uśmiechnęli się i zasalutowali. Pokręciłem głową z udawaną dezaprobatą, na co ta mała grupka, zajmująca jedyne w pomieszczeniu kanapy, wybuchła śmiechem. Na kolanach siedziały im jakieś nienaturalnie dorodne piękności w ubraniach, które więcej odsłaniały niż zasłaniały.
-Może do nas dołączysz, Hazz? - zakrzyknął kpiarsko jakiś głos, był to Filipow. Na podkreślenie swoich słów klepiąc jedną z panienek z tyłek. Pisnęła cicho, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
Uśmiechnąłem się szeroko i wciąż kręcąc głową, podszedłem do nich powoli. Przesunęli się, by zrobić mi miejsce. Opadłem na kanapę, mierząc wzrokiem towarzystwo. Na kanapie znajdował się też Louis i Liam. Byli też Jacob, Michael i Will. Ta trójka nigdy nie sprzeciwiała się moim poleceniom i dlatego mogłem powiedzieć nawet, że darzyłem ich pewną sympatią. Z kolei imiona pozostałej trójki pozostawały dla mnie zagadką.
- Wódka, prochy, laski czego więcej chcieć. - odezwał się Lou, pociągając z butelki piwa, którą zaraz mi oddał.
- A propo lasek Harry... Liam coś mi wspominał o tej twojej... jak ona tam miała? - odsunąłem, na podłogę pustą butelkę wyczekując na dalszy rozwój sytuacji.
- Effy. - odpowiedział jakiś głos gościa, którego pierwszy raz na oczy widzę. Co ich to do huja obchodzi!?
- O właśnie Effy. Podobno ostra laska z niej, no i chyba jej jeszcze nie zaliczyłeś. - wszystkie oczy patrzyły na mnie. Byłem na maksa wkurwiony i najchętniej rozjebałbym to pomieszczenie łącznie z Liam'em i Filipowem. Już chciałem powiedzieć, żeby nie zawracał mi dupy, bo naprawdę nie mam na to czasu, ale nie pozwolę, żeby ta gówniara zniszczyła mi reputację. Przeniosłem swoje spojrzenie na Liam'a ale on w ogóle się tym nie przejmował.
- Harry zapomniał, że seks to tylko seks. - oznajmił Louis.- Nieważne z kim, kobieta się nie liczy. Co za różnica…
- Jeszcze jeden taki komentarz i utnę ci jaja jak będziesz spał - przerwałem mu beznamiętnie.
- Louis, daj mu spokój. Każda głupia wzmianka o tej dziewczynie doprowadza go do szału- upomniał go Liam.
-Dobra- Lou rozłożył ręce w geście poddania.- Nic już nie powiem, ale wiesz co myślę…
-Jak dzieci- westchnął Jackob, ale widać było, że ta cała sytuacja nieźle go bawi. Zresztą, niewiele było rzeczy, które go nie bawiły.
- Hazz i tak za długo się z nią cackasz. Czyżbyś wymiękł? - znów odezwał się ten pieprzony Tomlinson, a we mnie się zagotowało.
- Nie mam takie potrzeby pieprzyć się trzy razy dziennie tak jak ty! - warknąłem.
- Ciekawe od kiedy. - powiedział tak cicho, że prawie go nie usłyszałem. Więc byłem pewny, że reszta w ogóle tego nie usłyszała.
- Więc może zakładzik? - odezwał się Filipow. 
- Jaki? - zapytałem zaciekawiony.
- Dwa tygodnie na rozkochanie tej laski tak, żeby nie widziała poza tobą świata, no i oczywiście masz ją przelecieć w ciągu dych dwóch tygodni. - odparł Tommo wyciągając rękę na przyjęcie zakładu.
Nie bałem się wyzwań więc przyjąłem wyzwanie. 
Po nie długim czasie opuściłem ich towarzystwo.

-------------------------

I o to koniec kolejnego rozdziału. Jak wam się podobał? 
Nie zapominajcie wejść w zakładkę informowani ♥

M.

środa, 3 września 2014

Rozdział 5

INFORMACJA!
 W związku z tym, że zaczął się nowy rok szkolny rozdziały niestety będą pojawiać się coraz rzadziej. Jednak 3 klasa gimnazjum nie będzie taka kolorowa jak ją wszyscy piszą i już płaczę na samą myśl kończeniu lekcji o 16/17 ;__; Dlatego bądźcie wyrozumiali dla nas obu,a na pewno nikt tak bardzo nie ucierpi. Miłego rozdziału!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wbiegłam do domu, rzucając kurtkę i buty w kąt. Pobiegłam do kuchni, gdzie zastałam mojego tatę. Opierał się o blat, trzymając w jednej ręce herbatę, a w drugiej dzisiejszą gazetę. Podeszłam do niego i ucałowałam go w policzek, momentalnie zwracając na siebie całą uwagę. Tata spojrzał na mnie.
- Effy, już wróciłaś. Nareszcie. - tata spojrzał na mnie smutno i odłożył rzeczy na blat porywając mnie w ramiona, przytulając do siebie.
Spojrzałam z tyłu na zegarek. 23:42. Przedłużyło mi się. Do godziny 20.00 pracowałam w sklepie muzycznym, by zaraz po tym pojechać autobusem do młodszego chłopaka na korepetycje, z których też miałam niezłe pieniądze, zważając na to kim są jego rodzice. Pracowałam już tak tydzień. I przez cały ten tydzień nie byłam w szkole, ponieważ już na samym początku źle się czułam. Mój ojciec zadzwonił do dyrektorki i powiadomił ją o tym, że będę nieobecna. Musiałam niestety pracować, ponieważ znowu nie przelewało nam się z pieniędzmi.
- Tak, tato. U John'a się przedłuzyło do 23,a później jeszcze uciekł mi autobus i musiałam wracać pieszo. - wyjaśniłam.
- Dlaczego po mnie nie zadzwoniłaś? Jest późno i nie wiadomo, kto się czai za rogiem. A co jakby coś ci się stało? A co gdybyś...
- Tato, spokojnie. Nic mi nie jest. Wybacz, że po ciebie nie zadzwoniłam, ale nie pomyślałam o tym. Następnym razem tak nie zrobię. Obiecuję. - zapewniłam go, po czym usiadłam przy stole. Mój rodziciel nalał wody do czajnika i wstawił ją na gaz, zapewne chcąc zrobić mi moją ulubioną herbatę.
- Effy, ja doceniam to, że starasz mi się pomóc, ale ty masz też szkołę. Musisz się uczyć. Teraz bez szkoły nic się nie załatwi. - posłał mi słaby uśmiech.
- Tato, przecież już o tym rozmawialiśmy. Będę ci pomagać, bo sam nie dajesz rady. A póki jestem młoda i w miarę fizycznie silna, możemy to wykorzystać. Sam wiesz, że coraz gorzej u nas z pieniędzmi. Każdy grosz się liczy.
Woda na herbatę się właśnie zagotowała. Tata nalał mi ją do mojego ulubionego kubka w owieczki wrzucając torebkę zielonej herbaty, wymieszał ją, po czym wyrzucił fusy. Podał mi ją, za co podziękowałam.
- Jeśli to cię pocieszy, to już jutro idę do szkoły. Przez ten tydzień trochę się narobiło zaległości,a wolę już sobie nie powiększać pracy. - upiłam łyk gorącego napoju.
- Ef, jestem z ciebie taki dumny. Kiedy ty mi tak wyrosłaś? - tata mówi ze śmiechem, ale na tyle cicho, by nie pobudzić dzieci.
Śmieję się razem z nim, po czym dopijam herbatę i żegnam się z moim ojczulkiem, kierując się do mojego pokoju, by zasnąć chociaż na te 6 godzin.

~*~
Trzasnęłam szafką, uprzednio wyciągając z niej książkę do francuskiego i matematyki. Już od samego rana nie spotkałam nigdzie Styles'a i na razie jestem z tego zadowolona. Ale znając moje szczęście, nie będzie trwało to długo. Kiedy upewniłam się, że dobrze zamknęłam szafkę, ruszyłam pod salę od francuskiego. Mam nadzieję, że spotkam już tam Lolę. Nie pisałyśmy do siebie przez ten tydzień i trochę mnie to martwiło.
Dzisiaj ubrałam się w kraciastą koszulę spódniczkę i moje ukochane czarne buty. Nie chciałam dzisiaj się odstawiać jak nie wiadomo kto, bo nie miałam na to siły. Do tego zaplotłam dwa warkocze.
Kiedy już stanęłam pod salą, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Po całej sali walały się papierowe kulki i samolociki. Każdy siedział na ławce i dyskutował z drugą osobą. Skierowałam się do mojej ławki. I nie myliłam się. Od razu ujrzałam blond włosy, należące do Loli. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się. Dziewczyna widząc mnie, poderwała się z miejsca i najmocniej jak potrafiła uściskała mne, porywając w swoje ramiona.
- Rany boskie, Ef! Gdzieś ty się podziewała?! Wszystko w porządku? Tak bardzo tęskniłam! - dziewczyna nie zamykała swojej buzi.
- Byłam...chora. Musiałam wyleżeć cały ten tydzień. Ale jak widzisz, już jestem. - oderwałam się od niej i usiadłam na krześle, wypakowując książki i piórnik. Poczułam jak coś szturcha mnie w plecy. Odwróciłam się do tyłu.
- Hejka, mała. Nareszcie jesteś. - Horan posłał mi ten swój piękny uśmiech i pochylił się, by ucałować mnie w policzek.
- Hejka, blondi. No wróciłam. Dużo się działo jak mnie nie było? - spytałam go wypytując rownocześnie o dwie rzeczy : szkołę i Harry'ego...
- W zasadzie to mieliśmy więcej zwolnień niż lekcji. W większości i tak niektórzy się nie pojawiali. - rzucił mi spojrzenie, które mówiło, o kogo mu chodzi. - Możemy później porozmawiać? - spytał się mnie.
- Jasne. - uśmiechnęłam się do niego i dopiero teraz zauważyłam Zayn'a, który słuchał muzyki przez słuchawki. Na moment na mnie spojrzał, przy czym lekko się uśmiechnął kiwając głową. Zrobiłam to samo i odwróciłam się w tym samym momencie, kiedy do sali wszedł nauczyciel. 

~*~
- Horan! Jak poobijam sobie całe nogi to będzie twoja wina! - wydarłam się na blondyna, który prowadził mnie wzdłuż wąskiej ścieżki pokrytej krzakami i wielkimi kamieniami.
Była 30 minutowa przerwa i zamiast zjeść normalnie obiad na stołówce, walałam się z Niall'em po jakiejś podejrzanej okolicy.
- Oj, nie marudź, mała. Już zaraz będziemy. - powiedział wciąż na mnie nie patrząc, tylko trzymając mnie za rękę, prowadząc przed siebie.
- Mała to może być twoja pała, ja jestem niska. I nie wkurzaj mnie. - blondyn odwrócił się do mnie i głośno się zaśmiał.
- A skąd niby wiesz? Chcesz sprawdzić? - posłał mi bezczelny uśmiech.
- O fuuu! Jesteś obrzydliwy! - krzyknęłam śmiejąc się.
- Już jesteśmy. - Niall nagle się zatrzymał, przez co na niego wpadłam. Stanęłam przed nim i spojrzałam na widok przed sobą.
Przed nami rozpościerał się widok na cały Londyn. Było wysoko, więc najwidoczniej staliśmy na jakiejś górze. Niebo miało barwę różowo-fioletową i zachwycało swym pięknem. Nie mogłam się napatrzeć. Widoki zapierały dech w piersiach.
- Podoba ci się? - spytał mnie chłopak.
- To...jest wspaniałe, Niall. Dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłeś. - cmoknęłam go w policzek i uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale...chciałeś ze mną porozmawiać, tak? - zapytałam niepewnie.
- Umm,tak. Pamiętasz jak ci mówiłem,że kiedyś ci powiem o tym,dlaczego Harry tak cię dręczy? - spojrzał na mnie niepewnie.
Nieśmiało skinęłam głową prosząc tym samym, by kontynuował.
- No więc...chciałbym Ci to wszystko wyjaśnić,póki mamy czas.
- Więc mów. - zachęciłam go kładąc mu dłoń na ramieniu.
- kiedy przyszłaś do naszej szkoły,to były jakieś 3 tygodnie po tym jak Harry.zerwał ze swoją dziewczyną. Miała na imię Bethany. Była szkolną gwiazdą. Każdy chłopak się za nią oglądał. Ale widocznie Styles'a upatrzyła sobie juz od samego początku. Po jakimś czasie zostali parą. Tak,wiem. Dziwi cię to,ale nie przerywając. - dodał,widząc jak próbuję coś powiedzieć. Dałam mu znak,aby mówił dalej.
- Z chłopakami nie przepadaliśmy za nią, ponieważ wydawała nam się zwykłą oszustką. Ale Harry nas nie słuchał. Brnął w tą "miłość", - zrobił cudzysłów w powietrzu. - która powoli go wyniszczała. Bethany zaczęła znikać na całe dnie, a jak już się pokazywała to czuć było od niej męskim perfumami. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw,że od początku ich związku zdradzała Harry'ego. Był załamany. Ufał jej bezgranicznie,kochał ją, a ona go wykorzystała. Jak się później okazało tylko po to,żeby poprawić sobie statut w tej szkole. Jaka z niej była dziwka. - Niall westchnął pod nosem. - Kazał jej się wynosić i nigdy nie wracać. Nie wiemy co się z nią.stało,bo przeniosła się do niej szkoły. W sumie,nawet nie chcemy wiedzieć. - wyjaśnił.
- No,dobra. Ale co ja mam z tym wszystkim wspólnego,bo nie rozumiem? - spytałam,będąc zdziwioną,po jakie licho on mi to mówi.
- Harry cie dręczy,ponieważ wyglądasz zupełnie jak ona. Te same oczy,ta sama figura,włosy,wyraz twarzy. Nawet my to zauważyliśmy. Znęca się nad tobą,ponieważ przypominasz mu jego byłą dziewczynę. Własnie dlatego.
Powiedzieć,że byłam zdziwiona to niedopowiedzenie. Byłam zszokowana.
- Więc dlatego to wszytko? Bo wyglądam jak jakaś dziwka,która zrobiła mu kiedyś krzywdę? - zapytałam wciąż będąc jakby w transie.
- To może się wydawać głupie,ale tak jest. I nie wiem co Ci powiedzieć,żeby to się jakoś zmieniło. Może po prostu,musisz z nim więcej przebywać,żeby zobaczył,że nie jesteś taka jak wszystkie inne? - zapytał patrząc mi w oczy.
- O,nie. Nie mam zamiaru zagłębiać się. W ta chora relację. Skoro tak bardzo mu ją przypominam,to nie może kupić sobie worka bokserskiego,żeby to na nim się wyżywać? On ma chyba nierówno pod sufitem. - stwierdziłam z przekąsem.
- Effy,on nie jest taki zły,naprawdę. Tylko przez jakąś nic niewartą dziewczynę taki jest. Ale to tylko na pokaz. Dlatego mam pomysł,żebyś to ty coś z tym zrobiła. - powiedział.
- Ja? Ale dlaczego ja?! - mój głos był piskliwy.
- Ponieważ chyba tylko ty będziesz w stanie coś w nim zmienić. Tylko spróbuj. Jeśli nic z tego nie wyjdzie,dam Ci spokój. Ale Ef,on naprawdę potrzebuje czyjejś pomocy,a ja z chłopakami nie wiemy już co robić. - Niall spojrzał na mnie załamanym wzrokiem.
Rozważałam wszystkie za i przeciw. Wszystko było przeciw. Jakieś tysiąc argumentów. Ale za był tylko jeden. Że mogę go zmienić. I być może mi się to uda.
- Zgoda. Pomogę mu.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam na jak niemożliwą rzecz się pisałam.

~*~

Dlaczego ja się kurwa na to zgodziłam?! Horan powiedział mi dzisiaj,żebym przyszła do nich po szkole do domu. Żeby się spotkać, pooglądać filmy,spędzić miło czas. Kurwa.
Podeszłam do szafy w celu znalezienia jakiegoś stroju, który powaliłby ich wszystkich na kolana.
Wybrałam ciemne, obcisłe,wysokie jeansy, czarny top do pępka i oczywiście moje czarne conversy. Na wierzch założę moją skórzaną kurtkę. Prosto,ale z klasą. Poszłam jeszcze tylko zrobić makijaż w postaci smokie eye i umalowaniu rzęs. Spsikałam się jeszcze tylko moimi ulubionymi truskawkowymi perfumami i byłam gotowa. Chwyciłam jeszcze tylko swoją czarna torbę i włożyłam do niej chusteczki,telefon,szczotkę do włosów, miętową gumę do żucia i perfumy.
Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam już mojego tatę. Zaproponował,że mnie podwiezie. Ale niestety on myśli,że jadę do koleżanki. Jakby dowiedział się,że jadę do chłopaków, powiedziałby o tym Mike'owi,a on już by znalazł sposób,żeby dowiedzieć się kto to jest. A po tym byłaby nie mała afera. Wolałam nie ryzykować.

Po 15 minutach byłam już na miejscu. Powiedziałam jeszcze tylko,że po niego zadzwonię,kiedy będę chciała wrócić.
Po chwili stanęłam przed dobrze znaną mi willą. Podeszłam do drzwi i przycisnęłam dzwonek do drzwi,informując o moim przybyciu. Po chwili drewniana powłoka się otworzyła i w progu pojawił się uśmiechnięty mulat.
- Oh,ym. Cześć Zayn. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- No hej, Effy. Chodź. Wszyscy czekamy. - oznajmił mi.
Wszyscy? Co znaczy wszyscy? Kurwa. Znów.
Kiedy weszłam do środka i zdjęłam moje trampki i czarną skórzaną kurtkę skierowałam się za Zayn'em. Szliśmy do salonu chłopaków.
Każdy na mnie patrzył. A tak serio to patrzyli na mój brzuch,który było lekko widać,a którym mogłam się pochwalić. Opalony,płaski i umięśniony. Jak powinno być. Wszyscy oprócz Harry'ego. Pewnie nie chciał mnie widzieć. W sumie, nie obchodzi mnie to.
- Chłopaki, przyszła Effy. Effy,znasz wszystkich? - spytał, a ja pokiwałam głową.
- Na początku sobie coś wyjaśniamy. - powiedział Niall,a ja wpatrywałam się w moje dłonie,które nagle zaczęły być interesujące. - Od razu mówię,że Effy nic do nas nie ma, to i my nie mamy nic do Effy. Wiec nie wyzywać jej ani jej nie dokuczajcie,bo ona wam nic nie zrobiła. Jasne? Rozumiemy się? - każdy chłopak pokiwał głową.
- No to w takim razie zaczynamy nasz maraton filmowy! - krzyknął Louis i uśmiechnął się do mnie. Może nie będzie tak źle. Na szczęście dzisiaj piątek.
Zastanawiało mnie tylko jedno. Gdzie jest Harry.


----------

Przepraszam,że taki krótki ;__;
Komentujcie miśki! Do następnego! :*

N.






czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 4

Zobaczyłam kątem oka jak Styles wsiada. Szybko odwróciłam głowę w stronę bocznej szyby. Odpalił samochód i ruszył z piskiem opon. Wystraszyłam się trochę słysząc dźwięk zamykających drzwi od środka. No po prostu zajebiście! Miałam ochotę mu wygarnąć, za to, że za dużo sobie pozwala. W ostatniej chwili się powstrzymałam, ponieważ mógłby mnie zgwałcić czy coś. Spokój który trwał jakieś 10 minut przerwał jego ochrypły, ale nawet i seksowny głos. Stop Effy! Stop! Skręciłam się w myślach.
- Widzę, że jak jesteś sama nie jesteś zbyt rozmowna. - przerwał ciszę panującą w pomieszczeniu.
Nie odpowiedziałam.
- Głucha jesteś do cholery?! - wzdrygnęłam się na jego krzyk. Spojrzałam na Harry'ego cała przestraszona. Nie wiem czego mogę się po nim spodziewać. Gdyż nie znam go za długo, ale na pewno niczego dobrego.
- Odwal się ode mnie. - warknęłam wracając do poprzedniej pozycji. Nagle poczułam silne szarpnięcie na moim nadgarstku. Harry. Znów spojrzałam w jego stronę. Szybko zatrzymał samochód. O co mu chodzi? Jesteśmy w samym środku lasu. Las nocą jest naprawdę przerażającym miejscem. Cienie wywołane ledwo co migoczącym księżycem sprawiały, że moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Na dodatek trzęsłam się z zimna i byłam tak zestresowana, że serce waliło mi jak młot.
- Wysiadaj! - zrobiłam tak jak kazał i wysiadłam z pojazdu. Czyli mam rozumieć, że mam teraz iść do domu na nogach? Zdziwiłam się, kiedy Styles też wysiadł. Podszedł do mnie i przycisną mnie do maski samochodu łapiąc za szyję.
- Lala, zapamiętaj sobie jedną rzecz. Nigdy się tak do mnie nie odzywaj, bo twoja buźka nie będzie już taka słodka. Rozumiemy się? - wycedził przez zęby. Był wściekły. Z jego oczu nie mogłam wyczytać nic innego jak złość. Chwilę się wahałam czy mam mu w ogóle odpowiedzieć. Ale kiedy ścisnął mocniej moją szyję podduszając mnie, delikatnie machnęłam głową na tak.
- Nie słyszę. - warknął.
- T...t..tak. - wyjąkałam niepewnie ze łzami w oczach.
- Grzeczna dziewczynka, grzeczna. A teraz wsiadaj. - puścił mnie i wsiadł do samochodu trzaskając drzwiami. Szybko złapałam się za obolałe miejsce próbując złapać i unormować oddech. Do moich oczu napłynęły łzy. Miałam ochotę się rozpłakać, ale nie mogę. Nie dam mu tej satysfakcji. Na samym początku przyszła mi do głowy myśl, żeby uciec, ale w tych szpilkach daleko bym nie dobiegła więc szybko wybiłam ją sobie z głowy. Wzięłam głęboki oddech i wsiadłam do auta Styles'a. Nie odzywał się już do mnie. Był skupiony na drodze. Może i lepiej? Widziałam jak co chwilę na mnie zerka. Jeśli boi się, że mu ucieknę, to niech przestanie. Bo nie jestem taka głupia, aby wyskoczyć z samochodu i połamać przy tym wszystkie kości. Wystraszyłam się kiedy jedną rękę zdjął z kierownicy i kierował ją w moją stronę. Kurde no, czemu Niall nie mógł mnie odwieźć? Wszystko było by okej. Nie kazałby mi wysiadać z auta i nie robiłby awantur o byle co. Kiedy znów spojrzałam na Harry'ego ulżyło mi. Jego łapsko nie było kierowane do mnie tylko do schowka. Zaczął tam czegoś szukać.
- Może byś poszukał tego czegoś później i skupił się na drodze. Jestem jeszcze młoda i nie chce umierać. - spojrzał na mnie i pokiwał przecząco głową uśmiechając się. Zobaczyłam, że to czego szukał to pistolet. No nie powiem, że się nie przeraziłam.
-Zabijesz mnie? - spytałam cicho.
-Zależy. - odpowiedział lekceważąco.
-Zależy? - powtórzyłam głucho.
-Od tego jak rozwinie się sytuacja. - wyjaśnił.
Gość coraz bardziej mnie przerażał. Teraz mam nauczkę, żeby nie wsiadać z nim sam, na sam do samochodu. 

* * * *

Reszta drogi minęła dość spokojnie i szybko. Może dlatego, że nie odzywaliśmy się do siebie. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że cisza, która panowała między nami była krępująca. Przynajmniej tak mi się wydaje. Byliśmy już w strefie gdzie, było pełno budynków i sklepów. Ulżyło mi, że nie długo wysiądę z jego samochodu i wreszcie położę się do łóżka. 
- Gdzie mieszkasz? - zapytał. No tak kompletnie zapomniałam, że muszę go o tym poinformować. 
- Downing Street 4B. - oczywiście skłamałam. Nie jestem taka głupia, aby podawać temu psychopacie mój prawdziwy adres. Jeszcze przyjdzie mu coś do głowy i nie tylko ja będę miała problemy. Dom, w którym mieszkam z moją rodziną znajduje się tak naprawdę parę przecznic stąd. 
- To tu. - powiedziałam i wysiadłam z samochodu tak szybko jak to tylko możliwe. Skierowałam się w stronę tego domu, aby nie miał żadnych podejrzeń. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek i przyciąga do siebie. Harry. No bo, któż by inny. Czy on nie może powiedzieć tylko szarpie. Jak nie za nadgarstek to za ramię. Nigdy go nie zrozumiem.
-Co robisz?
Odwrócił się i spojrzał na mnie z tym zwyczajowym dystansem, nim znienacka pchnął mnie na ścianę żywopłotu i poczułam jego wargi na swoich. Całował mnie mocno, wręcz brutalnie, przytrzymując rękami moją talię i szyję, bym mu się nie wyrwała. Okładałam go pięściami, ale zdawało się, że w ogóle mu to nie przeszkadza. Próbowałam oderwać jego ręce od swojego ciała, ale też mi się nie udało. Ale przynajmniej zwrócił uwagę na moje protesty, co zaowocowało tym, że rozbestwił się jeszcze bardziej, rozwierając moje usta językiem.
Kiedy w końcu przestał i odsunął się ode mnie z kpiarskim uśmiechem na twarzy, cała się trzęsłam z wściekłości i bezsilności. Nikt nigdy mnie tak nie potraktował.
- Cóż, koniecznie musimy to powtórzyć - posłał mi perskie oko i odszedł w stronę samochodu. Gdy wsiadł i odjechał, pozwoliłam łzom, które od dłuższego czasu gromadziły się w moich oczach popłynąć. Nagle poczułam ogramy uścisk w dolnej części mojego brzucha. Złapałam się za niego i zacisnęłam oczy z bólu.  Tak bardzo bolało, aż zbierało mi się na wymioty. Nie wiem czemu tak się dzieje. Może wszystko przez nerwy.

* * * *

Kiedy już trochę lepiej się czułam ruszyłam w stronę domu. Od czasu kiedy poznałam Harry'ego i resztę jego kumpli miałam wrażenie jakby ktoś miał mnie zaraz zabić. Na szczęście to tylko takie uczucie. Przyspieszyłam kroku, aby szybciej dojść do wyznaczonego mi celu. Dom nie był nie wiadomo jak daleko więc po niedługim czasie stałam już przed drzwiami domu. W duchu modliłam się, aby wszyscy mieszkańcy już spali. Nie chcę, żeby przeprowadzali ze mną wywiad, gdzie byłam i czemu tak późno przyszłam. Ojcu mogłabym wcisnąć jakiś kit, ale Mike'owi już nie bardzo, domyśliłby się. Mimo, że było ciemno widziałam siniaki w okolicy szyi, ramienia i nadgarstka. Wzięłam głęboki oddech, jeszcze chwilę się wahając,


ale z ciężkim trudem otworzyłam drzwi. W domu było ciemno. Wyjęłam telefon, aby trochę oświetlić drogę. Dopiero teraz zobaczyłam, że jest grubo po 12. Miałam 14 nieodebranych połączeń od taty i 4 od Mike'a. Tata raczej śpi tak jak maluchy, a mój brat jest pewnie na jakiejś imprezie. Szybko weszłam do góry po schodach zamykając się w swoim pokoju. Nie miałam siły na nic, więc weszłam do mojej łazienki. Tak,moje
moje drzwi są w moim pokoju. Mój tata i Mike też mają swoje. Zdjęłam z siebie ubrania i założyłam piżamę. Nie miałam siły na nic. Nawet na głupi prysznic. Szybko wskoczyłam do łóżka i zakopałam się pod pościelą. Dopiero teraz zaczynało do mnie dochodzić co tak naprawdę się dzisiaj wydarzyło.  Na myśl o tym do oczu napływały mi łzy.


Ale nie, nie mogę się poddawać. Muszę robić tak jak mój młodszy braciszek mi podpowiedział. Muszę walczyć. Najlepszą obroną jest atak. Kiedy zachowywałam się tak jak mi powiedział, Styles był na maksa wkurwiony. A kiedy przestałam zaczął niszczyć mi psychikę. Długo już nie myślałam, agdyż odpłynęłam w krainę snów.

* * * *  

Przebudziłam się wcześniej niż zwykle, ale nie otwierałam oczu. Po prostu mi się nie chciało. Leżałam tak chwilę, dokładnie analizując wydarzenia ostatniej nocy. Podałam mu Harry'emu fałszywy adres i teraz krążyły w głowie mi różne pytania. Czy będzie mnie szukał… z pewnością. Wpadłam. Wątpiłam, by miał opory przed zastrzeleniem również mnie. Wiedziałam, że zabijał różne osoby, nawet bez powodu. Gdy otworzyłam oczy, było już jasno, a moja komórka wydawała z siebie wyjątkowo denerwujące odgłosy. Wyłączyłam budzik i jakoś zwlekłam się z łóżka. Bolały mnie chyba wszystkie mięśnie. Jako, że przez te proszki byłam wciąż otumaniona i nieprzytomna.
Usiadałam i ukryłam twarz w dłoniach.
-Cholera jasna…
Wzięłam głęboki, uspokajający wdech i zbierając jakieś resztki sił, poszłam do łazienki. Gorąca woda zawsze pomagała mi się odprężyć, ale nie tym razem. Cała się trzęsłam i od razu po wyjściu spod prysznica, wzięłam dwie supermocne tabletki na uspokojenie. Dopiero teraz sobie przypomniałam, że dzisiaj sobota i że to dzisiaj miałam rozmowę o pracę. Weszłam z powrotem do pokoju i wybrałam ten zestaw:

Wszystko zajmowało mi jakoś dwa razy więcej czasu niż zwykle. Kompletnie jakbym była nie z tego świata. Znów ruszyłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam okropnie. Na szyi miałam ogromne siniaki tak samo jak i na ramieniu. Szybko zaczęłam działać. Nałożyłam lekki makijaż na twarz i pomalowałam usta. Oczywiście puder nałożyłam też na miejsca gdzie były widoczne ślady po Styles'ie. Nic nie było widać. Rozczesałam moje włosy do ramion i byłam już gotowa. Powoli podreptałam do kuchni, gdzie tata siedział przy stole, z poranną gazetą rozłożoną na kolanach. Zwyczajowo dzierżył też w ręku kubek z herbatą. Uważał, że jest ona praktycznie lekarstwem na wszelkie zło. 
- Witaj córcio. - przywitał się przenosząc wzrok z gazety na mnie zdejmując okulary, których używał do czytania.
- Cześć tato. - powiedziałam trochę ponuro, gdyż nie byłam w dobrym humorze. Zresztą kto w mojej sytuacji by był. Podeszłam do lodówki i postanowiłam, ,że na śniadanie zrobię sobie jajecznicę. Gdy była już gotowa zasiadłam przy stole koło mojego taty. 
- Jak się spało? - zapytał pijąc łyk herbaty.
- A nawet dobrze, a tobie? - oj i to jak, po prostu cudownie! Słyszycie tą ironię?
- Nie najgorzej. Musiałem juz spać kiedy przyszłaś, bo nie słyszałem. - gdybyś tylko wiedział. Gdy tylko zjadłam posiłek i popiłam kawą, wszystko włożyłam do zlewu. 
- Idziesz gdzieś? - zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu uśmiechając się.
- Tak, mam rozmowę o pracę. Muszę ci trochę pomóc. A teraz już na mnie pora. - ucałowałam tatę w policzek.
- Dziękuję Ci skarbie. Kochana jesteś.Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. - ucałował mnie w czoło. Zawsze tak robił kiedy życzył mi powodzenia albo mnie pocieszał. Kiedy już się pożegnałam ruszyłam w stronę sklepu. Był to sklep muzyczny. Bardzo cieszyła bym się, kiedy dostałabym tą pracę. Zawsze jakiś grosz więcej w naszej rodzinie się przyda. Tata od rana do nocy pracuje, aby więcej zarobić. Muszę mu pomóc. On też ma już swoje lata. Nie to, że jest stary,bo nie jest, ale nie wolno mu się przemęczać. 

* * * * 

Właśnie skończyłam rozmowę z 65-letnim szefem tego sklepu. Miał zaraz mi powiedzieć, czy mnie przyjmie. Denerwowałam się.
- A więc pani Effy, podjąłem nie odwołalną decyzję. - usłyszałam jego głos dochodzący z zaplecza. Po chwili stał przede mną. Serce waliło mi jak młot.
- Przyjmuję Panią. - uśmiechnął się, co też zrobiłam. Ulżyło mi, że będę mogła tutaj pracować.
- Więc od kiedy mogę zaczynać? - zapytałam nie pewnie.
- Jeśli Pani może to najlepiej od dzisiaj, ponieważ mnie nie będzie. - stwierdził wręczając mi kluczyki od sklepu i od kasy.
- Pewnie. - wykrzyknęłam i zaczęłam pracę. 

- - - - 

Bum, bum, bum! O to jest 4 rozdział! =D jak wam się podoba? 
Mi nie zbyt, ale mam nadzieję, że spełniłam wasze oczekiwania, gdyź włożyłam w niego całe moje serce ♥ + zajrzyjcie w zakładkę informowani! ♥

M.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 3

Przypominam o zakładce INFORMOWANI :)

----------------------------------

Właśnie siedziałam w samochodzie z Mike'em wracając do domu. Po rozmowie z dyrektorką,uprosiłam ją,by pozwoliła nam dzisiaj wcześniej wrócić do domu, aby wszystko przemyśleć. Nie odzywałam się do niego. Jak on mógł do cholery na niego napaść?! Nie mieści mi się to w głowie. Ale trzeba przyznać, że Harry go do tego sprowokował. Jeszcze ten jego wzrok. Jakby mówił mi : ,,Masz przesrane".

- Długo jeszcze będziesz milczeć? - westchnął mój brat, kiedy podjechaliśmy pod przedszkole, by odebrać bliźniaki.
Nie odpowiedziałam, tylko wyszłam trzaskając drzwiami. Idiota jeden. Skierowałam się w stronę wejścia do przedszkola. Otworzyłam ciężkie szklane drzwi i podeszłam do szatni dla dzieci. Stąd widziałam jak moje małe maluchy się jeszcze bawią. Weszłam do sali i oczy wszystkich dzieci skierowały się na mnie. Uśmiechnęłam się do pani przedszkolanki.
- Dzień dobry. Ja przyszłam odebrać bliźniaki dzisiaj nieco wcześniej.
- Oczywiście, już je woł...
- Effy! - maluchy wskoczyły mi na nogi.
- Cześć, moje szkraby. Szykujcie się, dzisiaj jedziemy do domku, nieco wcześniej.- powiedziałam do nich schylając się na ich poziom.
- Ale dlaczego? - Lili spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Po prostu...wcześniej z Mike'em skończyliśmy lekcje,a tacie przedłużyło się spotkanie. Dlatego musimy jechać.
- No dobzie. Do widzenia plose pani! - James wykrzyknął w stronę opiekunki.
Kiedy dzieciaki już się pożegnały i ubrały, poszliśmy do auta, gdzie pomogłam im wsiąść i zapięłam im pasy. Dzieci od razu dopadły Mike'a.
- Co ci się stalo? - zapytał zaskoczony James patrząc na zaschniętą w krwi i opuchniętą twarz brata.
- Aj tam, nic takiego. Takie męskie przepychanki. - uśmiechnął się do niego,ale jednak chyba go to nie przekonało.
Reszta drogi minęła nam na słuchaniu czego to dziś bliźniaki nauczyły się w przedszkolu.

 ~*~

* Tydzień później...*

- Cholera jasna! - krzyknęłam na cały głos,kiedy upadła mi szklanka w kuchni.
Jestem cała roztrzęsiona.
Przez cały tydzień Styles i jego paczka nie dawali mi spokoju. A to wszystko przez to,że Mike go pobił. Poniżali mnie przy całej szkole. Wczoraj,kiedy byłam na stołówce z Lolą wpadł na mnie i ,,przypadkiem" wywalił na ziemię moją tacę z jedzeniem,tym samym brudząc mi koszulkę i jeansy. Po tym wszystkim jeszcze miał czelność stanąć na środku i wyzywać mnie od nieudaczników. A jeszcze wcześniej, kiedy źle odpowiedziałam na pytanie nauczyciela,zaczął się ze mnie śmiać i wyzywać od idiotek. Miałam tego dość.
Właśnie ten oto Harry Styles przypomniał mi wszystko to,od czego chciałam uciec z poprzedniej szkoły. To jak byłam poniżana przez innych, bo byłam mądrzejsza od nich i nie ubierałam się jak dziwka. Cały ten świat schodzi na psy.



A teraz do tego jeszcze potłukłam szklankę o godzinie 3 nad ranem. Miałam tego wszystkiego po dziurki w nosie. Starałam się grać. Udawać,że mnie to nie rusza. Ale muszę sobie ulżyć.
Natychmiast wyszłam po cichu z kuchni. Zapomniałam nawet,że przyszłam się napić. Zgasiłam światło i skierowałam się po schodach do łazienki. Weszłam do niej i przymknęłam drzwi najciszej jak mogłam. Otworzyłam szafkę,która znajdowała się za lustrem i wyciągnęłam opakowanie tabletek na ból głowy. Z niego wyjęłam małe ostrze. Owinięte szczelnie w biały papierek,który teraz leżał w zlewie.
Nawet się nie zawahałam. Od razu zrobiłam jedno,wielkie głębokie nacięcie na lewym nadgarstku. Poczułam jak moja gorąca krew cieknie mi po udach i brzuchu. Ulżyło mi,choć wiem,że skutki tego odczuję już jutro. Ale nie dbałam teraz o to. Nawet nie wiedziałam,kiedy zaczęłam płakać. Odrzuciłam po chwili ostrze do zlewu i usiadłam na ziemi opierając się o wannę. Podniosłam głowę w stronę sufitu tak,by łzy mogły swobodnie spływać po mojej twarzy. Czasami po byciu wredną suką, musiałam trochę pobyć w samotności i uwolnić wszystkie emocje. Tak bardzo było mi siebie żal. Pewnie wyglądałam jak jedno wielkie nieszczęście.
Usłyszałam jak drzwi delikatnie się uchylają. Zaskoczona spojrzałam w ich stronę i zobaczyłam w nich zaspanego James'a. Próbowałam schować swój nadgarstek,ale już go zauważył. W jego malutkich oczkach zalśniły łzy,kiedy mnie taką zobaczył.
- Effy,dlacego? Obiecałaś,ze juz tego nie będzies lobić. - spojrzał na mnie smutno.
Spojrzałam tylko w jego oczy i rozpłakałam się jak małe dziecko. Schowałam twarz w dłoniach,czując wielki wstyd. Miałam dość takiego ciężkiego życia.
Poczułam jak dwie małe rączki odciągają moje ręce od mojej twarzy. James usiadł na moich kolanach,które chwile wcześniej złożyłam po turecku. Przytulił się do mnie mocno,obejmując moją szyję.
- Effy,nie lób sobie ksywdy, plose. - powiedział do mnie cichutko. Odwzajemniłam jego uścisk,obejmując jego malutkie ciałko swoimi ramionami.
- Cy to miało coś wspólnego z tą buzią Mike'a? - zapytał mnie.
Skinęłam niezauważalnie głową.
- Nie maltw się. Jak mi koledzy z psedskola dokucają to udaję, ze ich nie widzę albo glam lepiej od nich w nogę. No i wtedy są zazdlośni. - uśmiechnął się jakby dumny z siebie.
Pomyślałam nad jego słowami. Cholera,no tak! Przecież to genialne rozwiązanie!
- James,skarbie? - zapytałam go,kiedy czułam jak jego głowa leci w dół z powodu braku snu.
- Hmm? - odpowiedział mi z zamkniętymi oczami opierając się o moją klatkę piersiową.
- Dziękuję. Jesteś strasznie mądrym i wspaniałym bratem. Kocham cię, malutki. - pocałowałam go w czoło.
- Ja ciebie tez kofam,Effy. - objął mnie mocniej nóżkami i ramionami i zasnął.
Po prostu. Zasnął.

~*~

Weszłam do wielkiego szkolnego budynku. Każdy skierował swój wzrok na mnie. Wypięłam dumnie pierś i zaczęłam iść do mojej szafki. Stukot moich obcasów wszędzie rozbrzmiewał. Trochę bolały mnie od nich stopy,ale jak to mówią : ,,Chcesz być piękna,musisz cierpieć".
Wpisałam kod do mojej szafki,by po chwili ja otworzyć. Zabrałam swoje książki od francuskiego,a resztę schowałam. Nagle usłyszałam jak coś obok mnie piszczy. Lola.
- Dziewczyno! Jak ty bosko wyglądasz! A jakie masz niesamowite nogi! - Lola zachwycała się moim dzisiejszym wizerunkiem.
Rano wcześnie wstałam,wybrałam najlepsze ciuchy jakie miałam i zrobiłam dość delikatny,ale ładny makijaż. Wczoraj wieczorem James uświadomił mi,że jeśli chce wygrać,musze zaatakować. A z takim wyglądem będę miała jeszcze łatwiej.
Moje nogi opinały ciasne jeansy,zaś na gorze miałam luźny top z rękawami 3/4,a na to czarna skórzana kurtka. I do tego delikatne fale i oczywiście moje kremowe szpilki.
- Dziękuję. - posłałam jej uśmiech.
- No wyglądasz bosko i w ogóle,ale...co cię naszło na taki strój,co? - wyszczerzyła się do mnie ukazując równe zęby.
- Taka mała przemiana. Jakoś dzisiaj mam niezły humor,to pewnie dlatego. - zachichotałam.
- No to ci muszę powiedzieć,że każdy facet w szkole się za tobą ogląda. Twój seksowny tyłek przyciąga wzrok męskiej strony szkoły. - poklepała mnie wesoło po ramieniu. - To co? Teraz francuski,idziemy?
Wzięłam głęboki wdech. Mam teraz lekcję z Niall'em i Zayn'em, świtą Harry'ego.
- Pewnie. - złapałyśmy się pod ramię i ruszyłyśmy pod klasę.

Kiedy już pod nią doszłyśmy,akurat były jakieś dwie minuty po dzwonku,wiec wszyscy byli już w środku. Wzięłam głęboki wdech i razem z Lolą weszłyśmy do klasy.
- O widzę,że nasze panie spóźnialskie raczyły nas...-nasz nauczyciel od francuskiego spojrzał na mnie i nie skończył. Skanował mnie wzrokiem od góry do dołu,tak samo jak każdy chłopak w klasie. Łącznie z Zayn'em i Niall'em. Plan idzie w dobrym kierunku. Spojrzałam z powrotem na nauczyciela.
- Bardzo pana przepraszamy,to się już nie powtórzy. - przygryzłam zmysłowo wagę,robiąc kocie oczy.
- Uhm... Tak,w porządku. Możecie już usiąść. - zająknął się i poluzował krawat. Mężczyźni to kretyni.
Zajęłam z Lolą nasza przedostatnią ławkę,w której zawsze siedzimy. Tuż za nami siedzieli chłopaki Harry'ego. Wsunęłam się na swoje miejsce, zakładając nogę na nogę i wyjmując książki. Czułam intensywny wzrok na swoich plecach. Odwróciłam się. Napotkałam wyszczerzoną twarz Nialla.
- Hej,mała Effy. Nieźle wyglądasz. - w przeciwieństwie do jego zjebanych kolegów,tylko on był dla mnie miły i nie dręczył mnie. W sumie, jest jakby moim kolegą.
- Dzięki,blondynku. - posłałam mu szczery uśmiech.
Do Zayna nawet nie miałam zamiaru się odzywać. Bęcwał jeden.

Cała lekcja minęła nam na podzieleniu uczniów na grupy w związku z nowym projektem. Musieliśmy wybrać jakiś zabytek na świecie i go zaprezentować, oczywiście po francusku. Nam akurat trafiła się wieża Eiffla. Pozostałam ja, Lola, Niall, Zayn, Matt, Kimberly i Josh.
- W takim razie w kolejnej grupie jest pan Matt, Lola i Kimberly,zaś w ostatniej pan Malik, pan Niall,pan Josh i oczywiście panna Effy. - spojrzał na mnie i oblizał swoje wargi. Nie powiem był przystojny,nawet bardzo,ale to nauczyciel. - Macie na to całe dwa tygodnie. Życzę powodzenia. - w tym momencie zadzwonił dzwonek,na co wszyscy wybiegli szybko z klasy. Po chwili zrobiłam to samo, po czym pożegnałam się z Lolą, bo ona już swoje lekcje skończyła,a mi został jeszcze angielski. Moja ulubiona lekcja.
Poszłam do swojej szafki,żeby wymienić książki. Kiedy już to zrobiłam odwróciłam się w druga stronę,ale czyjeś ciało mi to uniemożliwiło. Przede mną stał uśmiechnięty od ucha do ucha Niall.
- No hejka. Wiec jak? U kogo się spotykamy? Od razu mówię,że lepiej by było u nas. - powiedział.
- U nas? - spytałam zaskoczona.
- No tak. U mnie, Zayna, Liama, Louisa, no i Harry'ego. - wyjaśnił.
- Umm. Nie wiem czy to taki dobry pomysł. - skrzywiłam się.
- Oh,daj spokój. Jakby coś się działo to stanę w twojej obronie i coś powiem. Na koniec cie odwiozę. Najlepiej zacząć już dzisiaj. Josh już wie,że to u nas,więc tak jakby nie masz wyjścia. - zachichotał,przez co ja zrobiłam to samo.
- Ugh,no okej. Niech Ci będzie. Tylko ja mam jeszcze angielski.
- O, to dobrze się składa,bo ja też. To chodźmy. - pociągnął za mój plecak kierując nas do sali od angielskiego.

~*~

Właśnie siedziałam w aucie z Niall'em. Zayn już lekcję wcześniej się zmył,bo nie chciało mu się iść. Śpiewaliśmy razem piosenki Micheal'a Jackson'a, wygłupiając się przy tym. Naprawdę go polubiłam.
- Ej, Niall. Mogę cię o coś spytać? 
- Jasne,nie krępuj się. - posłał mi uśmiech wciąż patrząc na drogę.
- Dlaczego chłopaki mnie tak nienawidzą? - zapytałam patrząc na swoje paznokcie. 
Słyszałam jak wzdycha,bo nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
- Effy, oni cię nie nienawidzą. Po prostu...cóż,trudno to wyjaśnić. Chętnie bym ci i powiedział,ale nie mogę. Proszę,zrozum. Za jakiś czas ci powiem,ale nie teraz. Obiecuję. - złapał moją dłoń,która spoczywała na moim kolanie i ją delikatnie ścisnął. - Nie przejmuj się. Wystarczy pobyć trochę z nimi,a zobaczysz,że nie są tacy źli. - prychnęłam.
- Raczej się na to nie zapowiada. - odwróciłam się w stronę okna.
Po pięciu minutach byliśmy już na miejscu. Jedna,wielka pieprzona willa. Nie dziwię się. W końcu będąc w gangu muszą mieć kupę forsy.
Niall otworzył przede mną drzwi,oznajmiając,że Josh jest już na miejscu. Weszłam do środka i zdjęłam swoją kurtkę i szpilki. Wolałam nie ubrudzić im tej lśniącej podłogi. Jeszcze by mnie zabili. Ugh. Kiepski żart. 
- Idź na górę po schodach,drugie drzwi po prawo. Ja zaraz przyjdę.
Zrobiłam tak jak mi powiedział. Kiedy byłam już na górze,otworzyłam odpowiednie drzwi i wychyliłam przez nie głowę. Zobaczyłam Josh'a,który siedział na łóżku i robił coś na telefonie i Zayna obok,który leżał na plecach na miękkiej pościeli. Dwójka chłopaków spojrzała na mnie.
- O hej, Ef. - przywitał się ze mną chłopak. Niestety nie można oczekiwać tego samego od Malika. Dupek jeden. Brak kultury i tyle.
- Cześć Josh. Zayn. - kiwnęłam w jego stronę. Odpowiedział mi tym samym.
Usiadłam na obrotowym krześle obok biurka i zagłębiłam się w rozmowie z Josh'em. To naprawdę miły chłopak. Uroczy jest. Po chwili przyszedł Niall i zaczęliśmy pracować nad naszym projektem z francuskiego. 

*Dwie godziny później *

- Niall,pójdę po picie na dół. Okej? - zapytałam,tym samym przerywając nasz śmiech wywołany kiepskim żartem Horana. Nawet Zayn się śmiał. Jakaś odmiana. Do mnie kilka razy też się odezwał i o dziwo,nie było to nic obraźliwego.
Niall tylko kiwnął głową, wracając do opowiadania żartów jednocześnie przyklejając notatkę o wieży Eiffla na tekturę.
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Na szczęście jakimś cudem trafiłam. Zaczęłam szukać jakiegoś soku. Znalazłam jakiś pomarańczowy i do tego colę na najwyższej półce. Próbowałam dosięgnąć,ale byłam za niską. Teraz by się przydały szpilki. 
Próbowałam jeszcze kilka razy doskakując jak najwyżej,ale na nic. Kiedy już miałam odpuszczać,  poczułam jak ktoś obejmuje moją talię. Zobaczyłam tylko długą rękę,która sięgnęła po colę i sok,po czym odłożyła je na blat. Bałam się odwracać. Czułam te piękne, intensywne perfumy. Chyba już wiem kto to.
 - Co ty tutaj robisz? - usłyszałam zachrypnięty głos tuż obok ucha.
Natychmiast odetchnęłam się od blatu,sięgając po szklanki dla naszej czwórki. Nie miałam zamiaru się odezwać.
- Zapomniałaś języka w gębie? - warknął.  
Natychmiast odstawiłam szklanki i odwróciłam się do niego. Całe moje ciało płonęło. 
- Słuchaj ty perwersyjny dupku! Mam dość tego,że na każdym kroku mi ubliżasz,rozumiesz? Co ty chcesz tym osiągnąć? No co do cholery? Nie jestem twoją kolejną dziwką,którą możesz traktować jak ostatnią szmatę! Znajdź sobie kogoś,kto nią dla ciebie będzie. A mnie zostaw w spokoju! A jak chcesz już wiedzieć to Niall mnie tu zaprosił. W przeciwieństwie do ciebie on ma coś takiego jak szacunek dla innych i jest miły. Może w końcu zacznij brać z niego przykład,a nie siedzisz na tej swojej tłustej dupie i oceniasz wszystkich dokoła siebie nie patrząc,jaki ty jesteś naprawdę! Współczuję ci szczerze. Ja bym z tobą nigdy nie wytrzymała,a co dopiero mowa o tobie samym. - chwyciłam dwie szklanki i sok,odstawiając resztę, by znowu wrócić i je zabrać.



Odwróciłam się od niego i skierowałam do pokoju,gdzie robiliśmy projekt.
- Hej,dziękuję za to,że to przyniosłaś,ale wszyscy będziemy pić z dwóch szklanek? - Niall spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie,po prostu nie zabrałam się ze wszystkim na raz. - wyjaśniłam odstawiając wszystko na biurko.
Odwróciłam się w celu ponownego pójścia do kuchni,ale ktoś zastąpił mi drogę.
- Macie tutaj resztę szklanek i colę.- Harry odłożył resztę tak samo kładąc wszystko na biurko.
- O, dzięki Hazz, że jej pomogłeś. - uśmiechnął się blondas.
- Co wy tutaj robicie? - lokaty chłopak ignorując wypowiedź Niall'a, spojrzał na podłogę,gdzie leżało pełno naszych notatek i wycinków z gazet.
- Robimy projekt na francuski,a nam się akurat trafiła wieża Eiffla. - wyjaśnił.
- Mogę z wami posiedzieć? Liam z Louis'em się gdzieś zmyli,a mi się nudzi. - rzucił jakby od niechcenia.
Już miałam zaprotestować, kiedy cała trójka chłopaków sprzeciwiła się przeciwko mnie.
- Jasne, stary. Siadaj z nami.

Minęła jakaś godzina, kiedy tata napisał mi, żebym już wracała. Spojrzałam w okno. Ciemno jak cholera.
- Umm, Niall? Ja już chyba muszę wracać. - powiedziałam do niego cicho, tak by chłopaki nas nie słyszeli, którzy właśnie zastanawiali się jakim cudem robi się masło orzechowe.
- Co już? - spojrzał na swój nadgarstek, gdzie znajdował się jego zegarek, który wskazywał już godzinę 21. - W takim razie chodź, odwiozę cię. - Niall wstał pociągając mnie za sobą.
- Gdzie idziecie? - zapytał nagle Hazza.
Ugh. To Harry. Harry, nie Hazza.
- Effy musi się już zbierać i chcę ją od..
- Ja ją odwiozę.
Moje oczy właśnie w tym momencie przypominały dwie kule od kręgli. Spojrzałam szybko na Niall'a, zaciskając ręce na jego bicepsie. Pokręciłam przecząco głową.
- Może lepiej jak ja to zrobię, ona...
- Powiedziałem, że ja to zrobię. - Harry niemalże warknął.
Josh i Zayn przypatrywali się tej naszej wymianie zdań oczekując co się stanie.
Niall spojrzał na mnie ze współczuciem, po czym pochylił się, szepcząc mi na ucho.
- Mała, on cię odwiezie. Nic ci nie zrobi, obiecuję. - spojrzał mi w oczy. -W takim razie do zobaczenia w poniedziałek w szkole, Effy. - przytulił mnie i dał mi buziaka w policzek na oczach wszystkich.
Pożegnałam się jeszcze z Joshem i Zayn'em, który nawet uścisnął mi dłoń. Widzę postępy.
Zeszłam na dół i założyłam moje szpilki i czarną, skórzaną kurtkę.Otworzyłam drzwi i skierowałam się do auta Stylesa, które stało na podjeździe. Wsiadłam do niego, nawet słowem się nie odzywając. Nie mam zamiaru tego robić, jeśli mam spędzić z nim następne 15 minut mojego życia w drodze do mojego domu. Coś czuję, że i tak to zrobię.

~*~*~

Hejaaa! Oto rozdział 3! :)  Dziękujemy wszystkim, którzy nas odwiedzają, jesteście wspaniali! :) Kochamy was :*

N.









czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 2

Właśnie zadzwonił dzwonek i musiałam iść już do klasy. Pożegnałam się z  Mike'em, gdyż miał mieć teraz lekcję z jakąś wredną babką. W duchu modliłam się o jakąś przyzwoitą klasę. W mojej poprzedniej szkole nie miałam zbyt łatwo. W dodatku byłam przezywana od kujona tylko i wyłącznie dlatego, że miałam dobre oceny. Z czasem się do tego przyzwyczaiłam. Nie miałam przyjaciół. Nikogo. A osoby, z którymi od czasu do czasu rozmawiałam również się ode mnie odwróciły. Teraz też się boję. Boję się tego co powiedział mój brat. Wiem, że Mike nie pozwoli mnie skrzywdzić, ale przecież co on może, przecież ich jest pięciu.

Nagle poczułam jak na kogoś wpadam. Zobaczyłam książki upadające na ziemię. Super. Zobaczyłam, że wpadłam na jakąś bardzo ładną blondynkę. Zaczęłam ją przepraszać. Nie chciałam mieć wrogów od razu w pierwszy dzień szkoły.

- Haha spokojnie nic się nie stało. Lola jestem. - dziewczyna zaśmiała się wyciągnęła rękę w moją stronę, którą uścisnęłam. Odetchnęłam z ulgą. Wygląda na bardzo sympatyczną. Co ja gadam, taka też jest.
- Ja Effy. - posłałam jej szczery uśmiech.
- Więc wychodzi na to, że mamy teraz tą samą lekcję i chyba jesteśmy w tej samej klasie. - dodałam podnosząc książki od geografii z ziemi.
- A więc Effy, ruszamy do sali 275. - znów się zaśmiałyśmy i udałyśmy się do klasy. Nauczycielki na szczęście jeszcze nie było. Usiadłyśmy w ostatniej ławki pod oknem i wyciągnęłam książki.
- Lola mogę się o coś ciebie spytać? - spojrzałam na blondynkę oczekując informacji.
- Pewnie.
- Wiesz może kim dokładnie jest Harry Styles? - cały czas się nad tym zastanawiałam, bo coś mi tu nie pasowało, czułam że Mike mi wszystkiego nie powiedział. Bo gdyby On i jego reszta była w gangu dawno by ich złapano. Oni muszą być kimś więcej. Widziałam na jej twarzy zdenerwowanie. Czemu wszyscy się ich tak boją?
- Yyyy... Wiem. Jest znany z tego, że dostaje to co chce. Uważaj na niego. - tylko tyle? Przecież to się nie klei?
- Czegoś mi nie chcesz powiedzieć. - zmarszczyłam czoło szukając odpowiedzi w jej oczach, gdy szybko odwróciła wzrok.
- Po prostu im mniej o nim wiesz tym lepiej. - posłała mi sztuczny uśmiech i poprawiła się siedząc na krześle. Chciałam coś powiedzieć, ale do kasy weszła nauczycielka. Widziałam na jej twarzy ulgę.

- - - -

Przez całą lekcję byłam nie obecna chociaż lubiłam ten przedmiot. Nikt nie chce mi powiedzieć czegoś więcej na jego temat, ale przysięgłam sobie, że i tak się dowiem o co im wszystkim chodzi. Nawet mój brat, który nikogo i niczego się nie bał wymiękał przy nim. Kiedy zadzwonił dzwonek wyszłam z kasy równo z Lolą. Nie naciskałam już na nią. Postanowiłam, że ją sobie odpuszczę. Może Styles tak naprawdę nie będzie chciał nic ode mnie. Mam taką nadzieję. Tak sobie pomyślałam, że jeśli będę trzymać się mojego brata, albo Loli nic mi się nie stanie. Niestety Mike'a nigdzie nie było, a Lola poszła do sekretariatu w 'jakiejś tam sprawie'. Rozglądałam się uważnie po korytarzu, aby na żadnego ze znajomej mi piątki nie wpaść. Musiałam iść do szafki wyjąć książki na przedmiot, który za jakiś czas miałam mieć. Przekręciłam kluczyk i wyjęłam książki. Głośno westchnęłam, gdyż moim jedynym marzeniem teraz było położyć się w mim łóżku. Miałam już dość dzisiejszego dnia. Czułam, że coś dzisiaj się jeszcze wydarzy. Kiedy zamknęłam szafkę zobaczyłam stojącego obok mnie lokowatego chłopaka o zielonych oczach. Styles. Odskoczyłam szybko. O dziwo nie było przy nim jego 'kumpli'. Chciałam odejść z nadzieją, że się do mnie nie przyczepi. Niestety, kiedy tylko minęłam go poczułam jego duże dłonie na moim nadgarstku. Odwrócił mnie w swoją stronę i przyciągnął do siebie. Z wyrazu mojej twarzy jedyne co można było odczytać to złość.
- I jak twój kochany braciszek miał Cię pilnować, a tym czasem jesteś w moich objęciach. - zaśmiał się, a ja miałam ochotę mu przywalić. Co on sobie do cholery wyobraża?!
- Pieprz się Styles! - warknęłam chcąc odepchnąć go od siebie. Nieskutecznie.
- Po pierwsze dla Ciebie Pan Styles, a po drugie z tobą zawsze. - wytrzeszczyłam oczy na jego słowa. Był wręcz obleśny. Niestety On był bardzo zadowolony z siebie.
- Rzygać mi się chce jak na Ciebie patrzę. - skrzywiłam się, a on znów ukazał swoje proste i białe zęby. W duchu modliłam się, aby Mike się pojawił.
- Nie musisz udawać skarbie. Nie ma tutaj twojego brata. Masz szczęście, że jesteśmy na widoku inaczej pieprzył bym cię na tym korytarzu. - wyszeptał mi do ucha i wym momencie pojawił się mój brat. Odepchnął Go ode mnie i przywalił pięścią w twarz na co ja również miałam ochotę. Nawet nie zauważyłam kiedy zebrało się koło nas dużo ludzi. Niestety pojawiła się czwórka przyjaciół Styles'a. Do moich oczu napłynęły łzy kiedy zobaczyłam jak zielonooki, uderzył mocno mojego brata przez co płynęła mu czerwona ciecz z nosa. Nie wiedziałam co mam robić. Stałam jak słup i się patrzyłam.
- W tej chwili proszę się uspokoić i do mojego gabinetu proszę! - usłyszałam krzyk dyrektorki. W pewnym sensie mi ulżyło. Przybiegła do mnie Lola z miną 'co się tu dzieje'. Odwróciłam się w stronę gdzie nie dawno miała miejsce bójka i zobaczyłam tylko wściekłego Harry'ego, który się na mnie patrzył. Szybko się odwróciłam i odeszłam. 
- Effy mówiłam Ci. Trzymaj się od niego z daleka, póki jeszcze nie jest za późno. - powiedziała.
- Chyba już jest. - odparłam ze smutkiem.




I o to powstał rozdział 2 =D Mam nadzieję, że was nie zanudziłam skarby <3 Jeśli tak to z góry przepraszam...

M.

+ pamiętajcie o zakładce INFORMOWANI!  :D

N.

niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 1

Obudził mnie głośny dźwięk mojego budzika. A żeby go wyłączyć, musiałam wstać, przekręcić śrubkę i ponownie włożyć baterie. Niestety, nie stać mnie było na zakup nowego. Wyczołgałam się z łóżka, marząc tylko o tym by tam wrócić. No bo kto normalny musi wstawać o 5:50 rano? Nikt,bo ja do normalnych nie należę. Tak samo jak moja rodzina.

Wzięłam czystą bieliznę i ubrania i poszłam do łazienki, którą miałam w pokoju. Kiedy spojrzałam w lustro sama siebie się przestraszyłam. Zaschnięty wczorajszy makijaż, włosy całe w kołtunach, worki pod oczami i moje wyblakłe spojrzenie błękitnych oczu. Kiedyś miał ten swój blask,ale...no właśnie, to było kiedyś. A przeszłości nie mam zamiaru rozpamiętywać, aby już na samym początku dnia nie skończyć we łzach.

Kiedy już wzięłam poranny prysznic, umyłam zęby i doprowadziłam się w miarę do porządku, wciągnęłam na siebie bieliznę, zaraz po tym mega obcisłe, stare, jasne jeansy i krótką, czarną koszulkę z logiem zespołu The 1975. Och, uwielbiam ich. Będąc już w pełni gotową, chwyciłam swoje książki i plecak, po czym skierowałam się na dół.

Po drodze weszłam do pokoju Lili i Jamesa i obudziłam ich pocałunkami w czoło. Nie miałam serca tego robić, ale nie mogły się spóźnić do przedszkola. Kiedy maluchy zaczęły się już ubierać, weszłam do kuchni rzucając lekko plecak pod stół. Mój tata stał przy blacie i parzył sobie poranną kawę. Kiedy usłyszał jak wchodzę, odwrócił się do mnie ze zmęczonym uśmiechem.
- Cześć, słoneczko. Zdenerwowana na swój pierwszy dzień w nowej szkole? - posłał mi ciekawskie spojrzenie.
- Bardzo. W sumie modlę się o to, aby nie było tak jak w poprzedniej szkole. - spuściłam wzrok, uważając, że moje palce zrobiły się nagle interesujące.
- Przestań, Effy. Już o tym nie myśl. Musisz myśleć pozytywnie i tak też działać, a zobaczysz, że od razu zjednasz sobie ludzi. - poklepał mnie po ramieniu. - Poza tym, masz Mike'a. On ci pomoże.

I właśnie w tym samym momencie do kuchni wszedł mój zaspany starszy braciszek. Wyglądał jak sto nieszczęść. W sumie, nie ma się co dziwić skoro balował do jasnego rana. Za to ja musiałam się zajmować naszym młodszym rodzeństwem. Nigdy nie byłam typem imprezowiczki.
- Heja siostra, co tam? Masz pietra? - Mike podszedł do lodówki i wyjął mleko, by zagrzać je na płatki.
- Trochę mam, ale mam nadzieję, że będzie dobrze. Zagrzej też bliźniakom. - skinęłam do niego, ta co mi przytaknął.
- A co z maluchami, wstały?
- Tak, obudziłam ich. Też mają dzisiaj swój pierwszy dzień w przedszkolu. - uśmiechnęłam się zmęczona.
- Ej Effy, wszystko gra? - brat spojrzał na mnie z troską.
- Tak, po prostu ja...nie spałam dobrze. Do późna opiekowałam się Lili i James'em,a wiesz, że oni potrafią dać w kość. - zaśmiałam się.
- A skoro już o nich mówimy. - brat kiwnął w stronę schodów, po których już po chwili zbiegały uradowane dzieciaki.
- Ceść wsystkim! Dajcie mi platki! - James niestety miał straszną wadę wymowy i czasami trudno go było zrozumieć.
- Już Mike robi. Siadajcie. - odsunęłam im krzesła. - Tato, już wychodzisz? - spytałam zdziwiona patrząc na niego.
- A tak. Właśnie,czy moglibyście wy dzisiaj zawieźć maluchy do przedszkola? Ja muszę pilnie jechać już do racy,a nie zdążę.
- Jasne, nie ma sprawy. - machnęłam ręką, by zobaczyć, że po chwili mój ojciec znika za drzwiami.

- Ciężko, co nie siostra? - spytał mnie Mike, kiedy już dał dzieciom śniadanie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. - oparłam się o dłonie, w których schowałam twarz. Niezauważalna łza wymknęła mi się z oka,ale szybko ją otarłam nie chcąc, by ktoś ją widział. Niestety, chyba zauważyła to Lili,bo po chwili ścisnęła moją dłoń.
- Nie płacz, Effy. Mama by tego nie chciała. - powiedziała do mnie szeptem tak by chłopaki nas nie słyszeli i uśmiechnęła się do mnie, pokazując brak swoich jedynek.
Odwzajemniłam jej uśmiech ściskając mocniej jej dłoń. Ma rację. Moja mądra pięcioletnia siostrzyczka.

 - - - -

Po odwiezieniu z Mike'iem bliźniaków do przedszkola, ruszyliśmy pod moje nowe liceum. Trzęsłam się jak galaretka i nic nie mogłam na to poradzić. Najwidoczniej Mike to zauważył, ponieważ podszedł i objął mnie ramionami.
- Spokojnie siostra, nie pozwolę, by historia się powtórzyła. - wyszeptał całując czubek mojej głowy.
Odwzajemniłam jego uścisk i po chwili ruszyliśmy pod wejście.

Kiedy przekroczyliśmy próg szkoły, dobiegł do mnie cały ten hałas. Wszędzie pojawiali się licealiści, ci starsi jak i ci dopiero zaczynający naukę w tej szkole. Mike złapał mnie za rękę i zaprowadził do sekretariatu, gdzie odebrałam mój nowy plan lekcji i kluczyk do mojej nowej szafki.

Od razu po tym się do niej udałam, kierowana wskazówkami Mike'a. Gdy w końcu odnalazłam swoją szafkę stwierdziłam, że tuż obok jest druga szafka dość bardzo wyróżniająca się z tłumu. Pomalowana na czaro, obita gwoździami, cała zardzewiała i brzydka. Czyli jednym słowem : paskudna. Mike chyba zauważył, że się jej przypatruję, bo po chwili jego wzrok zrobił się zaskoczony,a głos jakby lekko mu drżał.
- Em, Effy..mogłabyś się pospieszyć? Zaraz nie zdążymy. - poganiał mnie brat rozglądając się dookoła.
Dziwne. Z tego co wiem, mój brat jest dość popularny w tej szkole,a teraz wygląda na kogoś, kto się czegoś boi.
- Mike, wszystko w porządku? Dziwnie się zachowujesz. - stwierdziłam marszcząc czoło.
- Tak, po prostu musisz się pospieszyć, bo inaczej... - nie dokończył, bo ktoś mu przerwał, głośno gwizdając.
Twarz Mike'a wyrażała teraz tylko i wyłącznie zdenerwowanie, leciutki strach i niepokój.

- Mikey, nie przedstawisz nam swojej słodziutkiej koleżanki? - zapytał ochrypły głos za mną. Byłam chyba jakaś dziwna,bo wciąż się nie odwracałam, nie spoglądając ani razu na twarz osoby, która nam przeszkodziła.
Mój brat zacisnął powieki, by po chwili mocno je otworzyć.
- Spierdalaj stąd, Styles. Idź sobie poszukać kolejnej dziwki. - warknął w stronę osoby.

Byłam w szoku. Jeszcze nigdy, ale to przenigdy nie słyszałam, żeby Mike przy mnie przeklinał. Okej, zdarzały się takie sytuację, gdzie zdarzało mu się użyć słowa ,,cholera", ale to wszystko. Nie spodziewałam się takiego wybuchu z jego strony.

-Ej, Mikey, daj spokój. Chcę się tylko przywitać. - poczułam jak czyjaś dłoń ściska moje ramię i obraca w swoim kierunku.

Ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka, nie wiem, może z metr osiemdziesiąt pięć wzrostu. Miał burzę długich loków na głowie, piercing w dolnej wardze i na prawej brwi. Miał też nieziemsko piękne, zielone oczy i wspaniały uśmiech. Dopiero po chwili zauważyłam, że ręce ma całe pokryte tatuażami, a na sobie ma podarte ciuchy. Zapewne specjalnie.

- Wiesz, kotku, kiedy już skończysz mnie obczajać, moglibyśmy przejść do bardziej przyjemnych rzeczy. - przysunął się do mnie, na co momentalnie Mike odgrodził go ode mnie swoim umięśnionym ciałem, uniemożliwiając mu zbliżenie się do mnie.
- Powiedziałem, żebyś spierdalał. - warknął w jego kierunku.

Nagle oczy chłopaka zabłysły niebezpiecznie. Dopiero teraz zauważyłam, że za nim stoi czwórka chłopaków, o podobnym stylu bycia co on. Dwóch z nich miało brązowe włosy, z czego jeden miał niebieskie oczy,a drugi-brązowe, trzeci miał włosy koloru ciemnego brązu,a ostatni z nich był blondynem i wydawał się najmilszy. Uśmiechnął się, o dziwo szczerze, w moim kierunku co odwzajemniłam nieśmiało. Wszyscy oni wyglądali tak samo.
- A ja powiedziałem, żebyś się nie wtrącał. Jak masz na imię, słonko? - tym razem lokaty chłopak zwrócił się do mnie. Nie odpowiedziałam mu. - No dalej.
- Radzę ci, Styles, odwal się od mojej siostry.
- Ach, więc to twoja siostra. A imię poznam? - uśmiechnął się bezczelnie pokazując szereg równiutkich zębów.
- Mike,daj spokój. - chwyciłam go za ramię, czując, że jeszcze trochę i wybuchnie. On tylko na mnie spojrzał i powiedział :
- Nie odzywaj się. - szepnął głośno.
- Ale..
- Powiedziałem nie odzywaj się Effy! - krzyknął, na co się wzdrygnęłam.
I właśnie w tej chwili zobaczyłam jak zielonooki uśmiecha się podstępnie.
- Ach, więc Effy. Ładne imię, skarbie. - na te słowa mój brat napiął się cały, jednak prztrzymałam go, hamując jego ruchy. Kontynuował. - A ja jestem Harry. Radzę ci je już teraz zapamiętać, bo będziesz je wymawiać przez sen. I nie tylko...- uśmiechnął się bezczelnie. Jeszcze chwila i nie zdołam utrzymać Mike'a.
Po tym wszystkim odszedł, zostawiając mnie osłupioną i wściekłą. Co za bęcwał. Ma chyba za wysokie mniemanie o sobie.

Mike rozluźnił się zaraz po jego odejściu i odwrócił się w moją stronę.
- Mike, możesz mi powiedzieć, kto to do cholery był? - nie mogłam nic na to poradzić, że mój głos był tak napięty.
- Effy, właśnie ci oznajmiam, że masz wszem i wobec już przesrane. - powiedział przestraszony.
Przestraszony? Przecież mój starszy brat niczego się nie boi.
- A to niby dlaczego? - spytałam już teraz spokojniej i ciekawiej.
- Ponieważ ten gość to był Harry Styles. Chłopak, którego pięć razy wywalili ze szkoły, który handluje narkotykami i działa w miejscowym gangu. - powiedział na jednym wdechu.
- O mój Boże...- szepnęłam przerażona zakrywając usta dłonią.
- To nie wszystko. Coś czuję, że upatrzył sobie ciebie na kolejną zdobycz. A to oznacza, że teraz nie da ci spokoju.
- Co ja mam zrobić? - zapytałam się go bliska płaczu. Natychmiast porwał mnie w ramiona tuląc do siebie delikatnie.
- Nie wiem, młoda, nie wiem. - powiedział, czym jeszcze bardziej mnie przestraszył. - Ale wiem jedno. Nie pozwolę cię skrzywdzić.


~*~


Ba, ba, ba, baaaaam! Oto pierwszy rozdział! Niestety nie sprawdzony, ale jednak! I jak wam się podoba? Miał być inny, niestety wcześniejsza wersja się niechcący skasowała, przez co musiałam zaczynać od nowa. Ale w sumie, ten rozdział mi się bardziej podoba :)
Obserwujcie, komentujcie, wspomagajcie nas! Bo nic tak nie daje powodu do dumy, jak obserwatorzy :) Pozdrawiam wszyściutkich i do zobaczenia do następnego rozdziału! Luv ya all babe! :*

N.

Prolog

Wyobrażacie sobie, że za każdy swój błąd i pomyłkę musicie słono zapłacić? Że mając jedynie 17 lat musicie dorosnąć szybciej niż inni? Nie, nie możecie sobie tergo wyobrazić, nie przeżywając tego. Oto ja. Effy Sparks, która nie ufa ludziom, nie wierzy w żadną pieprzoną miłość, zimna suka dla innych, ale kochająca dla własnej rodziny. Oprócz niej, nic się dla mnie nie liczy. Bajeczki nie istnieją, bo to jest właśnie tylko pieprzona rzeczywistość. Potrafi skopać nieźle dupę, nawet jeśli na to nie zasługujesz. Ale musisz się z tym pogodzić, bez względu na to, czy tego chcesz czy nie...

~*~

A więc oto prolog! Mamy nadzieję, że wam się spodoba cała historia i będziecie regularnie nas odwiedzać. Buziaki! :*


M.&N.

sobota, 16 sierpnia 2014

INFORMACJA

Od razu na początek chciałybyśmy was poinformować, że jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach na bieżąco, wejdźcie w zakładkę INFORMOWANI i wpisujcie tam swoje nazwy twitterów bądź e-maili. Buziaki! :*

M.&N.

piątek, 15 sierpnia 2014

Postacie ♥

 Effy Sparks (17 lat)

"Jestem tym kim jestem. Jeżeli nie potrafisz mnie zaakceptować, odejdź. Oboje będziemy szczęśliwi."



       Lola McKenzie (17 lat)

"Prawda jest taka, że pozwalając mu się pokochać, sama siebie skazałaś na wszelkie niebezpieczeństwo."



Harry Styles (20 lat)

"Możesz uciec przed światem, ale nie przede mną."




Zayn Malik (20 lat)

,,Kiedy miałem 14 lat, nauczycielka uderzyła mnie, więc oddałem jej - mocno. Wyrzucono mnie ze szkoły i więcej do niej nie wróciłem."




Louis Tomlinson (20 lat)

''Harry zapomniał, że seks to tylko seks.."



Niall Horan (20 lat)

"Ty w końcu ją zranisz, a ona tego nie wytrzyma. Mogę być tym najmniej niebezpiecznym, ale żaden z nas nigdy nie będzie dobry."





Liam Payne (20 lat)

,,Nauczyłem się dwóch najważniejszych rzeczy w życiu: nigdy nie wsypać kumpli i zawsze trzymać gębę na kłódkę."


Mike Sparks (19 lat)

,,Mam w dupie to co o mnie myślą. Ale jeśli usłyszę, że ktoś obraża moją rodzinę, znikają moje wszelkie zahamowania i granice."



Lili i James Sparks (5 lat)

,,Nasza rodzina jest super! I choć tęsknimy bardzo za mamusią, mamy wszyscy siebie nawzajem i to nam wystarcza."

Początek ♥


Czy idąc do nowej szkoły Effy choć raz będzie miała łatwiej? Czy może przeciwnie? A może to będzie przełom w jej życiu, kiedy pozna niektóre osoby? Ale czy koniecznie te dobre? Co się stanie, kiedy natrafi na pewną osobę, która przypomni jej przeszłość i wywróci jej świat do góry nogami? Tego dowiesz się czytając ,,Dangerous Love".

~*~

A oto początek! Przed nami jeszcze przedstawienie postaci, prolog i zabieramy się do roboty! :)

M.&N

.