środa, 24 września 2014

Rozdział 6

Usiadłam obok Nialla, siadając tym samym tak,że z mojej lewej strony siedział Liam. Louis podszedł do wielkiej plazmy i z szafki pod nią zaczął przeglądać różne filmy,szukając tego,który będzie najlepszy. W końcu wyprostował się trzymając w prawej ręce okładkę jakiegoś filmu.
- Mam! Może być "Last Vegas"? - spytał nas,lecz patrzył wyczekująco na mnie. Chłopaki pokiwał głowami i czekali,aż ja coś powiem.
- Niech będzie. Mój brat był na tym w kinie i słyszałam,że jest całkiem niezły. - posłałam im uśmiech.
- W takim razie zaczynamy. - niebieskooki włożył płytę z filmem do odtwarzacza. Po chwili już na wielkim ekranie pojawiły się pierwsze napisy.

~*~

Właśnie skończył się film, a ja nie mogłam złapać oddechu. Wszyscy bardzo się śmialiśmy z niego. Okazał się on strzałem w dziesiątkę. Historia 4 starszych facetów, którzy szaleją na starość będzie w mojej pamięci jeszcze przez jakiś czas. Genialna komedia.
- Do..dobra,ogarnijmy się ju...już. Hahaha! - Niall nie wytrzymał i znów parsknął śmiechem.
Otarłam łzy z policzków patrząc ukradkiem na każdego z chłopaków. Kiedy nie było przy nich Styles'a byli całkiem w porządku,jak normalne nastolatki. W sumie nie wiem czy o nich można tak powiedzieć, skoro mają już po dwadzieścia lat. 
Spojrzałam na rozwalone puste pudełka po pizzy,które leżały przed nami. Postanowiłam,że pomogę im to posprzątać,zanim pojadę. 
Wstałam i chwyciłam dwa pudełka i dwie puste butelki po coli. Louis natychmiast się zerwał.
- Daj,pomogę ci. - chłopak wziął resztę talerzy i pudełek,niosąc wszystko do kuchni. Poszłam z nim.
Odstawiłam wszystko na blat z czego butelki pogniotłam i wyrzuciłam do oddzielnego worka. Talerze powkładałam do zmywarki, po czym umyłam ręce.
- Wiesz...jesteś całkiem fajna. Niall miał rację. - usłyszałam niedaleko siebie.
Wytarłam dłonie w suchy ręcznik papierowy,po czym wyrzuciłam go do kosza. Odwróciłam się do niego.
- Dziękuję,chyba. - posłałam mu ciepły uśmiech. - A mogę wiedzieć,dlaczego Niall miał rację i co do czego?
- No wiesz...byliśmy co do ciebie uprzedzeni i w ogóle. Ale Niall powiedział,że jesteś całkiem fajna i zabawna i powiedział,że zapozna nas z tobą i się o tym przekonamy. - usłyszałam.
Uśmiechnęłam się do niego i wyciągnęłam w jego stronę prawą rękę.
- Nigdy nie mieliśmy okazji,żeby na spokojnie się poznać. Effy jestem,a ty? - chłopak zaśmiał się,ale podał mi dłoń.
- Louis,ale dla przyjaciół Lou,Tommo bądź Boobear. - tym razem to ja się zaśmiałam.
- Niezłe masz te ksywki Tommo. - pokazałam rząd swoich równiutkich zębów.
- Nie martw się. Tobie też jakąś niedługo wymyślimy.

~*~

Weszłam do salonu,gdzie aktualnie chłopaki kłócili się na temat jakieś gry video.
- Dobra chłopaki,ja chyba się już będę zbierać, późno jest. - spojrzałam zegar stojący na komodzie.
- Coooo?! - Niall wykrzyknął zaskoczony.
- A nie możesz zostać na noc? - Liam zaproponował.
- Że co? Dajcie spoko, mój ojciec mnie chyba zabije. Poza tym już wystarczająco długo siedzę wam na głowach. - spuściłam wzrok na swoje skarpetki.
- Chyba sobie żartujesz! Jest już późno i ciemno,nie będziesz dzwonić po tatę i kazać mu się wlec przez pół miasta,zostajesz dzisiaj u nas i koniec, kropka. Dam Ci jakieś ciuchy i znajdziemy ci pokój. - Niall nie dał mi dojść do słowa. - Daj mi swoją komórkę. - rozkazał. 
- Ale po co? - zdziwiłam się.
- Po prostu mi ją daj. - oddałam mu mój telefon z widocznym wahaniem.
- Zayn,wiesz co robić. - podał telefon Zayn'owi,a ten odblokował ekran i coś wcisnął, po czym przyłożył go do ucha. Chwilę czekał,by po chwili się odezwać.
- Dobry wieczór, panie Sparks, z tej strony jej nowa koleżanka ze szkoły, Samanta. - Pewnie się dziwicie,że to on dzwoni,w końcu jest chłopakiem. Gdyby nie to,że tak umiejętnie zmienił głos,że brzmi jak dziewczyna. - Chciałam panu powiedzieć,że nie musi pan przyjeżdżać po Effy. Chcemy się lepiej poznać,a jeden wieczór to za mało. Mogłaby dzisiaj zostać u mnie na noc? - chwilę poczekał,słuchając co mój tata ma do powiedzenia. Zacisnęłam zęby na dłoni, próbując stłumić mój śmiech. - Ojeju,dziękuję panu bardzo. W takim razie już nie przeszkadzam, dobranoc panu. Mła! - cmoknął na koniec rozłączając się. Nie wytrzymałam.
Parsknęłam takim śmiechem,że aż się oplułam. Widocznie nie tylko ja,bo chłopaki leżeli na ziemi i tarzali się ze śmiechu.
- Tak to załatwia profesjonalista. - Zayn mrugnął do nas wszystkich okiem, powodując u nas kolejną dawkę niepohamowanego śmiechu. Wspaniale. 

~*~

Wstałam po cichu,żeby nikogo nie obudzić. Odkryłam kołdrę ze swojego ciała i delikatnie stanęłam na drewnianych panelach. Miałam na sobie bokserki Nialla i jakąś jego przydużą koszulkę,która sięgała mi do połowy ud. Spałam w łóżku z Niall'em. Nie wstydziłam się go,więc aż tak bardzo się nie opierałam,kiedy to zaproponował.
Podeszłam cicho i ostrożnie do drzwi,otwierając je i wychodząc na korytarz. Wszyscy poszli spać już jakieś dwie godziny temu. Aktualnie jest 2 w nocy. 
Poszłam do kuchni i zapaliłam światło. Chwyciłam moją wcześniejszą szklankę i nalałam do niej wody z kranu. Zawsze w nocy chce mi się pić. Już się do tego przyzwyczaiłam. 
O mało nie upuściłam szklanki i nie krzyknęłam,gdy poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Natychmiast odstawiłam szklankę i odwróciłam się do tego 'ktosia'. Oczywiście. Harry.
- Mogę wiedzieć,co ty tu do cholery robisz? - spytał się mnie z tą swoją chrypką w głosie. Spojrzałam na niego. Miał poczochrane włosy i tylko czarne,obcisłe bokserki na sobie. Rany boskie.
- Ciebie to chyba nie powinno obchodzić. - już miałam odejść,kiedy jego ręce docisnęły moje biodra do blatu, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
- Mieszkam tu,więc chyba raczej tak. - cisnął we mnie swoje złe spojrzenie.
- Jestem tu na noc. - wyjaśniłam obojętnie, choć w środku toczył się prawdziwy huragan, gdy zdałam sobie sprawę, że jego ręce przesunęły się na talię.
- Ach,tak? A to niby u kogo? - rzucił mi rozbawione spojrzenie.
- U Nialla. Wiesz, to było trochę niebezpieczne, zważając na to, że  kiedy skończyliśmy nasze kumpelskie spotkanie było już późno i ciemno. Chłopaki bali się mnie wypuścić. - posłałam mu fałszywy uśmiech.
- Chłopaki? - spojrzał na mnie nie dowierzając.
- Tak, masz z tym jakiś problem? Są moimi kolegami, więc dlaczego mielibyśmy się nie spotykać?
- Kolegami? A to niby od kiedy?
- Od dzisiaj. Zresztą wiedziałbyś to, ale podobno cię nie było.  A tak poza tym, to przyszłam tu tylko po to, żeby się napić, a nie spowiadać ci z mojego życia i tego co z nim robię. - próbowałam go odepchnąć, ale on złapał moje nadgarstki i umieścił je na swojej klatce piersiowej. - Odwal się w końcu ode mnie, okej?!
Uśmiechnął się leniwie.
- Nie mogę tego zrobić. - odpowiedział cicho.
- A to niby dlaczego? - mój głos nie był już taki pewny, ponieważ jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mnie.
Przełknęłam głośno ślinę.
- Ponieważ widzę, jak na ciebie działam. - mówiąc to, przejechał dłonią po moim odkrytym ramieniu, wywołując momentalnie tam gęsią skórkę. - Jak reaguje twoje skóra, kiedy ją dotykam. - dotknął mojej szyi. - Jak drży ci głos, kiedy patrzę ci prosto w oczy i do ciebie mówię. - zrobił tak dokładnie, przez co zadrżałam. - I widzę twoje oczy, w nich kryje się wszystko. - rzucił.
- A skąd ty do cholery możesz wiedzieć co ja czuję? Pieprzony telepata się znalazł. - przewróciłam oczami.
- Ona też była taka zadziorna...-wyszeptał tak cicho, jakby do siebie, że ledwo co usłyszałam co mówi.
Zamarłam.
Pewnie mówi o tej dziewczynie, o której opowiadał mi Niall. Jego byłej dziewczynie.
- O czym ty do choler...
Nie dokończyłam, ponieważ przycisnął swoje usta do moich.
Nie chciałam odwzajemniać tego pocałunku. Jeśli w ogóle można go tak nazwać. Całował mnie tak, jakby jutra miało nie być.Wciąż miałam mocno zaciśnięte usta, ale kiedy złapał za moje pośladki wypuściłam cichy jęk i otworzyłam usta, momentalnie dając mu dostęp do mojego języka. Złapał mnie za nie i podniósł do góry, zaś je oplotłam jego biodra moimi nogami przyciągając bliżej siebie. Posadził mnie na blacie i przysunął się bliżej chwytając mnie za biodra. Po chwili z pocałunkami przeszedł na moja szyję, gdzie po chwili zrobił mi malinkę.
Kiedy jednak jego ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę nagle się ocknęłam. Natychmiast go odepchnęłam od siebie i zeszkoczyłam z wysokiego blatu. Chyba najwyraźniej źle to zrobiłam,bo poczułam przeszywający ból w prawej kostce. Starałam się zignorować ten ból i spojrzałam na Harry'ego.
- Kurwa,odbiło ci?! - warknęłam na niego.
- Nie mów,że ci się nie podobało. - na potwierdzenie jego słów wytarłam swoje usta dłonią i splunęłam na niego.
- Zapamiętaj to sobie! Nie jestem twoją kolejną dziwką,którą sobie wyruchasz, a następnie porzucisz gdzieś w rowie, poniżaną i zranioną. Odpieprz się w końcu ode mnie. - powiedziałam wściekła.
- Zobaczysz,jeszcze sama będziesz chciała wskoczyć mi do łóżka. Wszystkie tak robicie. - prychnął. Że niby z wyższością? Palant.
Już nic się nie odezwałam,bo po prostu szkoda było na niego słów. Jedynie pokręciłam żałośnie głową w jego kierunku,  machnęłam ręką na niego i odwróciłam się w stronę wyjścia z kuchni. Miałam tylko napić się wody.
Przez bolącą nogę nie mogłam normalnie chodzić. Spojrzałam na nią. Kostka już nieźle mi spuchła. No ładnie.
- Em...wszystko w porządku? - usłyszałam go. Mogłam przysiądz, że właśnie pobiera swój kark.
- Nie udawaj,że Cię to obchodzi. Idź się dalej pierdol ze swoimi koleżankami,a mnie zostaw w pokoju. - nie dałam mu już dojść do słowa,tylko jakoś szybko podreptałam do pokoju Nialla.
Otworzyłam po cichu drzwi i zamknęłam je. Wsunęłam się pod kołdrę i przykryłam się nią. Nagle poczułam jak ręka Nialla owija się wokół mojej talii.
- Gdzie byłaś? Wszystko w porządku? - usłyszałam szept blondyna przy swoim uchu.
- Tak,jest okej. Byłam się napić tylko wody.
- W porządku. Śpij dalej,mała. - pocałował mnie w czubek głowy i mocniej przytulił do siebie.
Czułam,że już nie zasnę tej nocy.
Pieprzony Harry Dupek Styles.


-----------------

Łapcie kolejny miśki! :)




sobota, 20 września 2014

Rozdział 7

* Effy POV *

Z samego rana obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 10:24 Postanowiłam więc wstać, bo i tak za 20 minut mam być w pracy. Super! Przez całą noc nie zmrużyłam oka i przewracałam się z jedną na drugą stronę. Dopiero udało mi się zasnąć nad ranem, a teraz muszę iść charować tyle godzin. Dzięki Styles! Nie zadowolona odwróciłam się w drugą stronę. Obok nie było już Niall'a. Nic dziwnego, przecież kto do tej godziny jeszcze śpi. Zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Przebrałam się w wczorajsze ubrania i stanęłam przed lustrem zastanawiając się co by tu ze sobą zrobić. Czemu on nie ma tutaj jakiś kosmetyków!? Dobra to było akurat głupie pytanie. Obmyłam twarz zimną wodom i rozczesałam włosy. Jeszcze raz przejrzałam się w lusterku. Nie było najgorzej, więc zeszłam na dół. W domu panowała głucha cisza. Może nie było nikogo?
- Tutaj jestem. - usłyszałam głos Niall'a dochodzący z kuchni, udałam się więc w tym kierunku. Nie było to proste, gdyż ich dom był ogromny. W pomieszczeniu zobaczyłam Horan'a jedzącego kanapki. Uśmiechnęłam się do niego.
- Choć zjesz coś. - zaproponował popijając herbatą.
- Nie, dzięki muszę lecieć do pracy. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Zresztą nawet gdyby mi się nigdzie nie spieszyło i tak bym tu nie została. Im szybciej stąd wyjdę tym lepiej dla mnie.
- Może jednak? - wstał z miejsca kierując się w moją stronę.
- Nie, Zaraz będę spóźniona. Gdzie są drzwi? - zapytałam wychodząc na ogromny korytarz.
- No dobra jeśli nie chcesz nie będę naciskał... - widziałam na jego twarzy rozczarowanie, ale nie chcę się napatoczyć na Stylesa. Nie czuję się tutaj zbyt komfortowo. - Choć za mną. - minął mnie i ruszył w głąb domu. Mijaliśmy ogrom pokoi i krętych korytarzy. Ciekawiło mnie co jest za każdymi z tych drzwi. Po jakimś czasie dotarliśmy do celu.
- Dziękuję za wszystko. - posłałam mu szczery i delikatny uśmiech. 


- Nie ma za co. - również się uśmiechnął, ale to nie był ten uśmiech co kiedyś. Ogólnie zdawał się być inny, jakby coś go dręczyło... Nie zagłębiając się w szczegóły pożegnałam się z nim i opuściłam ten "pałac".
 Zbierałam na studia, więc każdy grosz się liczy, gdyż u nas w domu się nie przelewa, a Mike cały czas imprezuje zamiast mi i tacie pomóc. Dzień toczył się bardzo spokojnie. Na zewnątrz pogoda strasznie się zepsuła i cały czas padało, więc naprawdę nie spodziewałam się wielu klientów. Jak zwykle wpadło kilka staruszek, obejrzeć nowe płyty dla wnucząt, faceci, którzy ciągle zamieniali płyty. Nie mogli się zdecydować, a to metal, a to rap. Pojawiło się też parę nastolatek zainteresowanych jedynie popem. Dopiero o 16:00, gdy miałam przerwę na drugie śniadanie mogłam odpocząć. Stałam tyłem do drzwi i układałam płyty, gdy usłyszałam jak po pomieszczeniu rozległ się bardzo znajomy dźwięk, dzwonka wiszącego nad drzwiami. Na chwilę serce mi zamarło, bo przestraszyłam się, że to Harry, więc jak najszybciej odwróciłam się na pięcie w stronę hałasu. Do środka wpadła jakaś bardzo drobna osoba i niezbyt wysokiego wzrostu. Całkowite przeciwieństwo Styles'a. Miała na sobie ni zieloną, ni szarą kurtkę. Z pod kaptura wystawały blond loki. Była to kobieta. Poczułam ogromną ulgę, widząc, że to jednak nie mój prześladowca. Dziewczyna jednak odwróciła się do mnie z szerokim uśmiechem. Była to Lola.

Moja najlepsza i zarazem jedyna przyjaciółka jaką miałam. Zresztą jak to mówią nie liczy się ilość, ale jakość.
- Co ty masz taką minę jak byś ducha zobaczyła? - zapytała tajemniczo powstrzymując się od śmiechu.
- Lola! - Szybko podbiegłam do przyjaciółki i rzuciłam się jej w ramiona. Jakimś cudem mnie złapała i wybuchła śmiechem.
- Coś się stało? Nigdy nie reagowałaś tak na mój widok no chyba, że coś się zmieniło przez ten czas? - w jej głosie wyczułam zmartwienie, ale mogłam się założyć, że na jej twarzy wciąż widnieje uśmiech. Odsunęła mnie trochę mierząc mnie wzrokiem.
Przewróciłam oczami, nie odpowiadając. Przytuliłam się do niej mocniej.
- Czym zawdzięczam sobie twoją wizytę? - spytałam odrywając się od niej.
- Hmmm.... Jest godzina 16:00 a dokładnie 16:24, więc się domyśl. - odpowiedziała tajemniczo spoglądając na zegarek w swoim telefonie.
- No mam przerwę... - przerwała mi.
- A co za tym idzie? - bezradna wzruszyłam ramionami.
- Zabieram cię na obiad do restauracji.
-Nie wiem czy to dobry pomysł…- zauważyłam.
Lola nie wie nic, że byłam u chłopaków na noc w ich domu, a co gorsza o tym jak fatalna jest moja sytuacja przez Harry'ego. 
-Bardzo dobry. - odpowiedziała krótko.
 Przewróciłam oczami, bo naprawdę nie miałam ochoty tam iść, a musiałam się zgodzić. Założyłyśmy kurtki, ale gdy wyszliśmy na zewnątrz, okazało się, że przestało już padać. Cały czas zastanawiałam się kim tak na prawdę jest Harry i jego banda.
- Słyszysz mnie? - z myślenia wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki. Poczułam się głupio, że jej nie słuchałam.
- Masz jakiś problem? Co się z tobą dzieje? - była tak bardzo poważna jak nigdy. Lola należała do osób radosnych w każdej sytuacji, ale nie dzisiaj.
- Nie. Wszystko jest w porządku... - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Dobra, Effy, naprawdę nie musisz mi opowiadać wszystkiego ze szczegółami - dodała, gdy zobaczyła, że nie jestem jakoś szczególnie chętna, by wyjaśniać cokolwiek.
- Wystarczy mi, że powiesz jak ten problem się nazywa, resztę mogę sprawdzić sama…
- No co ci szkodzi - błagała. 
Może rzeczywiście już pora powiedzieć prawdę.
- Nazywa się Harry… Harry Styles - powiedziałam po chwili. Była przerażona...
- Boże, Sophie, proszę cię, powiedz, że to taki żart. Dlaczego od razu gdy pojawiłaś się w naszej szkole przyciągasz uwagę właśnie jego!?- złapała mnie za ramię, zaniepokojona, ale nie mogłam docenić tego gestu.
- Nie możesz dać mu się zaliczyć. - powiedziała słabo. Jej oczy mówił coś, czego usta nie chciały. Ona też musiała mieć coś z nim wspólnego.
- Wiem, Nie mam zamiaru spędzić pierwszego razu z jakimś popierdolonym szowinistą! - spuściłam głowę w dół patrząc na moje buty.
- Ja tak zrobiłam. - odpowiedziała prawie nie słyszalnie, a ja spojrzałam w jej stronę.

Zapadła cisza. Jej oczy stały się zimne i po chwili napłynęły do nich łzy. Nie były już tak piękne ostro błękitne tylko przysłonięte szarością
-Co?- zająknęłam się.- Ale… ty?
-Harry Styles jest znany z tego, że dostaje to, czego chce - wyjaśniła gorzko.
- Jego koledzy i wrogowie też- dodała ponuro po chwili.
Moje zszokowane spojrzenie wypalało każde możliwe miejsce na które przeniosłam wzrok.
- Co ja mam zrobić? - powiedziałam w końcu.
- Nieważne jaką decyzję podejmiesz, będę przy tobie, Effy. - uśmiechnęła się lekko.

* Harry POV *



Otworzyłem drzwi z rozmachem,tak bardzo, że po pomieszczeniu rozległ się głośny huk. Przestąpiłem próg, wchodząc do zatłoczonego i barwnego wnętrza. Większość oczu skierowała się na mnie. Niektórzy natychmiast odwrócili wzrok, licząc chyba że tego nie zauważę. Inni skinęli mi głową w ponurym geście rozpoznania, a naprawdę nieliczni uśmiechnęli się i zasalutowali. Pokręciłem głową z udawaną dezaprobatą, na co ta mała grupka, zajmująca jedyne w pomieszczeniu kanapy, wybuchła śmiechem. Na kolanach siedziały im jakieś nienaturalnie dorodne piękności w ubraniach, które więcej odsłaniały niż zasłaniały.
-Może do nas dołączysz, Hazz? - zakrzyknął kpiarsko jakiś głos, był to Filipow. Na podkreślenie swoich słów klepiąc jedną z panienek z tyłek. Pisnęła cicho, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
Uśmiechnąłem się szeroko i wciąż kręcąc głową, podszedłem do nich powoli. Przesunęli się, by zrobić mi miejsce. Opadłem na kanapę, mierząc wzrokiem towarzystwo. Na kanapie znajdował się też Louis i Liam. Byli też Jacob, Michael i Will. Ta trójka nigdy nie sprzeciwiała się moim poleceniom i dlatego mogłem powiedzieć nawet, że darzyłem ich pewną sympatią. Z kolei imiona pozostałej trójki pozostawały dla mnie zagadką.
- Wódka, prochy, laski czego więcej chcieć. - odezwał się Lou, pociągając z butelki piwa, którą zaraz mi oddał.
- A propo lasek Harry... Liam coś mi wspominał o tej twojej... jak ona tam miała? - odsunąłem, na podłogę pustą butelkę wyczekując na dalszy rozwój sytuacji.
- Effy. - odpowiedział jakiś głos gościa, którego pierwszy raz na oczy widzę. Co ich to do huja obchodzi!?
- O właśnie Effy. Podobno ostra laska z niej, no i chyba jej jeszcze nie zaliczyłeś. - wszystkie oczy patrzyły na mnie. Byłem na maksa wkurwiony i najchętniej rozjebałbym to pomieszczenie łącznie z Liam'em i Filipowem. Już chciałem powiedzieć, żeby nie zawracał mi dupy, bo naprawdę nie mam na to czasu, ale nie pozwolę, żeby ta gówniara zniszczyła mi reputację. Przeniosłem swoje spojrzenie na Liam'a ale on w ogóle się tym nie przejmował.
- Harry zapomniał, że seks to tylko seks. - oznajmił Louis.- Nieważne z kim, kobieta się nie liczy. Co za różnica…
- Jeszcze jeden taki komentarz i utnę ci jaja jak będziesz spał - przerwałem mu beznamiętnie.
- Louis, daj mu spokój. Każda głupia wzmianka o tej dziewczynie doprowadza go do szału- upomniał go Liam.
-Dobra- Lou rozłożył ręce w geście poddania.- Nic już nie powiem, ale wiesz co myślę…
-Jak dzieci- westchnął Jackob, ale widać było, że ta cała sytuacja nieźle go bawi. Zresztą, niewiele było rzeczy, które go nie bawiły.
- Hazz i tak za długo się z nią cackasz. Czyżbyś wymiękł? - znów odezwał się ten pieprzony Tomlinson, a we mnie się zagotowało.
- Nie mam takie potrzeby pieprzyć się trzy razy dziennie tak jak ty! - warknąłem.
- Ciekawe od kiedy. - powiedział tak cicho, że prawie go nie usłyszałem. Więc byłem pewny, że reszta w ogóle tego nie usłyszała.
- Więc może zakładzik? - odezwał się Filipow. 
- Jaki? - zapytałem zaciekawiony.
- Dwa tygodnie na rozkochanie tej laski tak, żeby nie widziała poza tobą świata, no i oczywiście masz ją przelecieć w ciągu dych dwóch tygodni. - odparł Tommo wyciągając rękę na przyjęcie zakładu.
Nie bałem się wyzwań więc przyjąłem wyzwanie. 
Po nie długim czasie opuściłem ich towarzystwo.

-------------------------

I o to koniec kolejnego rozdziału. Jak wam się podobał? 
Nie zapominajcie wejść w zakładkę informowani ♥

M.

środa, 3 września 2014

Rozdział 5

INFORMACJA!
 W związku z tym, że zaczął się nowy rok szkolny rozdziały niestety będą pojawiać się coraz rzadziej. Jednak 3 klasa gimnazjum nie będzie taka kolorowa jak ją wszyscy piszą i już płaczę na samą myśl kończeniu lekcji o 16/17 ;__; Dlatego bądźcie wyrozumiali dla nas obu,a na pewno nikt tak bardzo nie ucierpi. Miłego rozdziału!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wbiegłam do domu, rzucając kurtkę i buty w kąt. Pobiegłam do kuchni, gdzie zastałam mojego tatę. Opierał się o blat, trzymając w jednej ręce herbatę, a w drugiej dzisiejszą gazetę. Podeszłam do niego i ucałowałam go w policzek, momentalnie zwracając na siebie całą uwagę. Tata spojrzał na mnie.
- Effy, już wróciłaś. Nareszcie. - tata spojrzał na mnie smutno i odłożył rzeczy na blat porywając mnie w ramiona, przytulając do siebie.
Spojrzałam z tyłu na zegarek. 23:42. Przedłużyło mi się. Do godziny 20.00 pracowałam w sklepie muzycznym, by zaraz po tym pojechać autobusem do młodszego chłopaka na korepetycje, z których też miałam niezłe pieniądze, zważając na to kim są jego rodzice. Pracowałam już tak tydzień. I przez cały ten tydzień nie byłam w szkole, ponieważ już na samym początku źle się czułam. Mój ojciec zadzwonił do dyrektorki i powiadomił ją o tym, że będę nieobecna. Musiałam niestety pracować, ponieważ znowu nie przelewało nam się z pieniędzmi.
- Tak, tato. U John'a się przedłuzyło do 23,a później jeszcze uciekł mi autobus i musiałam wracać pieszo. - wyjaśniłam.
- Dlaczego po mnie nie zadzwoniłaś? Jest późno i nie wiadomo, kto się czai za rogiem. A co jakby coś ci się stało? A co gdybyś...
- Tato, spokojnie. Nic mi nie jest. Wybacz, że po ciebie nie zadzwoniłam, ale nie pomyślałam o tym. Następnym razem tak nie zrobię. Obiecuję. - zapewniłam go, po czym usiadłam przy stole. Mój rodziciel nalał wody do czajnika i wstawił ją na gaz, zapewne chcąc zrobić mi moją ulubioną herbatę.
- Effy, ja doceniam to, że starasz mi się pomóc, ale ty masz też szkołę. Musisz się uczyć. Teraz bez szkoły nic się nie załatwi. - posłał mi słaby uśmiech.
- Tato, przecież już o tym rozmawialiśmy. Będę ci pomagać, bo sam nie dajesz rady. A póki jestem młoda i w miarę fizycznie silna, możemy to wykorzystać. Sam wiesz, że coraz gorzej u nas z pieniędzmi. Każdy grosz się liczy.
Woda na herbatę się właśnie zagotowała. Tata nalał mi ją do mojego ulubionego kubka w owieczki wrzucając torebkę zielonej herbaty, wymieszał ją, po czym wyrzucił fusy. Podał mi ją, za co podziękowałam.
- Jeśli to cię pocieszy, to już jutro idę do szkoły. Przez ten tydzień trochę się narobiło zaległości,a wolę już sobie nie powiększać pracy. - upiłam łyk gorącego napoju.
- Ef, jestem z ciebie taki dumny. Kiedy ty mi tak wyrosłaś? - tata mówi ze śmiechem, ale na tyle cicho, by nie pobudzić dzieci.
Śmieję się razem z nim, po czym dopijam herbatę i żegnam się z moim ojczulkiem, kierując się do mojego pokoju, by zasnąć chociaż na te 6 godzin.

~*~
Trzasnęłam szafką, uprzednio wyciągając z niej książkę do francuskiego i matematyki. Już od samego rana nie spotkałam nigdzie Styles'a i na razie jestem z tego zadowolona. Ale znając moje szczęście, nie będzie trwało to długo. Kiedy upewniłam się, że dobrze zamknęłam szafkę, ruszyłam pod salę od francuskiego. Mam nadzieję, że spotkam już tam Lolę. Nie pisałyśmy do siebie przez ten tydzień i trochę mnie to martwiło.
Dzisiaj ubrałam się w kraciastą koszulę spódniczkę i moje ukochane czarne buty. Nie chciałam dzisiaj się odstawiać jak nie wiadomo kto, bo nie miałam na to siły. Do tego zaplotłam dwa warkocze.
Kiedy już stanęłam pod salą, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka. Po całej sali walały się papierowe kulki i samolociki. Każdy siedział na ławce i dyskutował z drugą osobą. Skierowałam się do mojej ławki. I nie myliłam się. Od razu ujrzałam blond włosy, należące do Loli. Podeszłam do niej i uśmiechnęłam się. Dziewczyna widząc mnie, poderwała się z miejsca i najmocniej jak potrafiła uściskała mne, porywając w swoje ramiona.
- Rany boskie, Ef! Gdzieś ty się podziewała?! Wszystko w porządku? Tak bardzo tęskniłam! - dziewczyna nie zamykała swojej buzi.
- Byłam...chora. Musiałam wyleżeć cały ten tydzień. Ale jak widzisz, już jestem. - oderwałam się od niej i usiadłam na krześle, wypakowując książki i piórnik. Poczułam jak coś szturcha mnie w plecy. Odwróciłam się do tyłu.
- Hejka, mała. Nareszcie jesteś. - Horan posłał mi ten swój piękny uśmiech i pochylił się, by ucałować mnie w policzek.
- Hejka, blondi. No wróciłam. Dużo się działo jak mnie nie było? - spytałam go wypytując rownocześnie o dwie rzeczy : szkołę i Harry'ego...
- W zasadzie to mieliśmy więcej zwolnień niż lekcji. W większości i tak niektórzy się nie pojawiali. - rzucił mi spojrzenie, które mówiło, o kogo mu chodzi. - Możemy później porozmawiać? - spytał się mnie.
- Jasne. - uśmiechnęłam się do niego i dopiero teraz zauważyłam Zayn'a, który słuchał muzyki przez słuchawki. Na moment na mnie spojrzał, przy czym lekko się uśmiechnął kiwając głową. Zrobiłam to samo i odwróciłam się w tym samym momencie, kiedy do sali wszedł nauczyciel. 

~*~
- Horan! Jak poobijam sobie całe nogi to będzie twoja wina! - wydarłam się na blondyna, który prowadził mnie wzdłuż wąskiej ścieżki pokrytej krzakami i wielkimi kamieniami.
Była 30 minutowa przerwa i zamiast zjeść normalnie obiad na stołówce, walałam się z Niall'em po jakiejś podejrzanej okolicy.
- Oj, nie marudź, mała. Już zaraz będziemy. - powiedział wciąż na mnie nie patrząc, tylko trzymając mnie za rękę, prowadząc przed siebie.
- Mała to może być twoja pała, ja jestem niska. I nie wkurzaj mnie. - blondyn odwrócił się do mnie i głośno się zaśmiał.
- A skąd niby wiesz? Chcesz sprawdzić? - posłał mi bezczelny uśmiech.
- O fuuu! Jesteś obrzydliwy! - krzyknęłam śmiejąc się.
- Już jesteśmy. - Niall nagle się zatrzymał, przez co na niego wpadłam. Stanęłam przed nim i spojrzałam na widok przed sobą.
Przed nami rozpościerał się widok na cały Londyn. Było wysoko, więc najwidoczniej staliśmy na jakiejś górze. Niebo miało barwę różowo-fioletową i zachwycało swym pięknem. Nie mogłam się napatrzeć. Widoki zapierały dech w piersiach.
- Podoba ci się? - spytał mnie chłopak.
- To...jest wspaniałe, Niall. Dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłeś. - cmoknęłam go w policzek i uśmiechnęłam się delikatnie. - Ale...chciałeś ze mną porozmawiać, tak? - zapytałam niepewnie.
- Umm,tak. Pamiętasz jak ci mówiłem,że kiedyś ci powiem o tym,dlaczego Harry tak cię dręczy? - spojrzał na mnie niepewnie.
Nieśmiało skinęłam głową prosząc tym samym, by kontynuował.
- No więc...chciałbym Ci to wszystko wyjaśnić,póki mamy czas.
- Więc mów. - zachęciłam go kładąc mu dłoń na ramieniu.
- kiedy przyszłaś do naszej szkoły,to były jakieś 3 tygodnie po tym jak Harry.zerwał ze swoją dziewczyną. Miała na imię Bethany. Była szkolną gwiazdą. Każdy chłopak się za nią oglądał. Ale widocznie Styles'a upatrzyła sobie juz od samego początku. Po jakimś czasie zostali parą. Tak,wiem. Dziwi cię to,ale nie przerywając. - dodał,widząc jak próbuję coś powiedzieć. Dałam mu znak,aby mówił dalej.
- Z chłopakami nie przepadaliśmy za nią, ponieważ wydawała nam się zwykłą oszustką. Ale Harry nas nie słuchał. Brnął w tą "miłość", - zrobił cudzysłów w powietrzu. - która powoli go wyniszczała. Bethany zaczęła znikać na całe dnie, a jak już się pokazywała to czuć było od niej męskim perfumami. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw,że od początku ich związku zdradzała Harry'ego. Był załamany. Ufał jej bezgranicznie,kochał ją, a ona go wykorzystała. Jak się później okazało tylko po to,żeby poprawić sobie statut w tej szkole. Jaka z niej była dziwka. - Niall westchnął pod nosem. - Kazał jej się wynosić i nigdy nie wracać. Nie wiemy co się z nią.stało,bo przeniosła się do niej szkoły. W sumie,nawet nie chcemy wiedzieć. - wyjaśnił.
- No,dobra. Ale co ja mam z tym wszystkim wspólnego,bo nie rozumiem? - spytałam,będąc zdziwioną,po jakie licho on mi to mówi.
- Harry cie dręczy,ponieważ wyglądasz zupełnie jak ona. Te same oczy,ta sama figura,włosy,wyraz twarzy. Nawet my to zauważyliśmy. Znęca się nad tobą,ponieważ przypominasz mu jego byłą dziewczynę. Własnie dlatego.
Powiedzieć,że byłam zdziwiona to niedopowiedzenie. Byłam zszokowana.
- Więc dlatego to wszytko? Bo wyglądam jak jakaś dziwka,która zrobiła mu kiedyś krzywdę? - zapytałam wciąż będąc jakby w transie.
- To może się wydawać głupie,ale tak jest. I nie wiem co Ci powiedzieć,żeby to się jakoś zmieniło. Może po prostu,musisz z nim więcej przebywać,żeby zobaczył,że nie jesteś taka jak wszystkie inne? - zapytał patrząc mi w oczy.
- O,nie. Nie mam zamiaru zagłębiać się. W ta chora relację. Skoro tak bardzo mu ją przypominam,to nie może kupić sobie worka bokserskiego,żeby to na nim się wyżywać? On ma chyba nierówno pod sufitem. - stwierdziłam z przekąsem.
- Effy,on nie jest taki zły,naprawdę. Tylko przez jakąś nic niewartą dziewczynę taki jest. Ale to tylko na pokaz. Dlatego mam pomysł,żebyś to ty coś z tym zrobiła. - powiedział.
- Ja? Ale dlaczego ja?! - mój głos był piskliwy.
- Ponieważ chyba tylko ty będziesz w stanie coś w nim zmienić. Tylko spróbuj. Jeśli nic z tego nie wyjdzie,dam Ci spokój. Ale Ef,on naprawdę potrzebuje czyjejś pomocy,a ja z chłopakami nie wiemy już co robić. - Niall spojrzał na mnie załamanym wzrokiem.
Rozważałam wszystkie za i przeciw. Wszystko było przeciw. Jakieś tysiąc argumentów. Ale za był tylko jeden. Że mogę go zmienić. I być może mi się to uda.
- Zgoda. Pomogę mu.
Jeszcze wtedy nie wiedziałam na jak niemożliwą rzecz się pisałam.

~*~

Dlaczego ja się kurwa na to zgodziłam?! Horan powiedział mi dzisiaj,żebym przyszła do nich po szkole do domu. Żeby się spotkać, pooglądać filmy,spędzić miło czas. Kurwa.
Podeszłam do szafy w celu znalezienia jakiegoś stroju, który powaliłby ich wszystkich na kolana.
Wybrałam ciemne, obcisłe,wysokie jeansy, czarny top do pępka i oczywiście moje czarne conversy. Na wierzch założę moją skórzaną kurtkę. Prosto,ale z klasą. Poszłam jeszcze tylko zrobić makijaż w postaci smokie eye i umalowaniu rzęs. Spsikałam się jeszcze tylko moimi ulubionymi truskawkowymi perfumami i byłam gotowa. Chwyciłam jeszcze tylko swoją czarna torbę i włożyłam do niej chusteczki,telefon,szczotkę do włosów, miętową gumę do żucia i perfumy.
Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam już mojego tatę. Zaproponował,że mnie podwiezie. Ale niestety on myśli,że jadę do koleżanki. Jakby dowiedział się,że jadę do chłopaków, powiedziałby o tym Mike'owi,a on już by znalazł sposób,żeby dowiedzieć się kto to jest. A po tym byłaby nie mała afera. Wolałam nie ryzykować.

Po 15 minutach byłam już na miejscu. Powiedziałam jeszcze tylko,że po niego zadzwonię,kiedy będę chciała wrócić.
Po chwili stanęłam przed dobrze znaną mi willą. Podeszłam do drzwi i przycisnęłam dzwonek do drzwi,informując o moim przybyciu. Po chwili drewniana powłoka się otworzyła i w progu pojawił się uśmiechnięty mulat.
- Oh,ym. Cześć Zayn. - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- No hej, Effy. Chodź. Wszyscy czekamy. - oznajmił mi.
Wszyscy? Co znaczy wszyscy? Kurwa. Znów.
Kiedy weszłam do środka i zdjęłam moje trampki i czarną skórzaną kurtkę skierowałam się za Zayn'em. Szliśmy do salonu chłopaków.
Każdy na mnie patrzył. A tak serio to patrzyli na mój brzuch,który było lekko widać,a którym mogłam się pochwalić. Opalony,płaski i umięśniony. Jak powinno być. Wszyscy oprócz Harry'ego. Pewnie nie chciał mnie widzieć. W sumie, nie obchodzi mnie to.
- Chłopaki, przyszła Effy. Effy,znasz wszystkich? - spytał, a ja pokiwałam głową.
- Na początku sobie coś wyjaśniamy. - powiedział Niall,a ja wpatrywałam się w moje dłonie,które nagle zaczęły być interesujące. - Od razu mówię,że Effy nic do nas nie ma, to i my nie mamy nic do Effy. Wiec nie wyzywać jej ani jej nie dokuczajcie,bo ona wam nic nie zrobiła. Jasne? Rozumiemy się? - każdy chłopak pokiwał głową.
- No to w takim razie zaczynamy nasz maraton filmowy! - krzyknął Louis i uśmiechnął się do mnie. Może nie będzie tak źle. Na szczęście dzisiaj piątek.
Zastanawiało mnie tylko jedno. Gdzie jest Harry.


----------

Przepraszam,że taki krótki ;__;
Komentujcie miśki! Do następnego! :*

N.